To był piękny, słoneczny dzień, a ja w czarnej maseczce poszedłem prosto w opanowaną przez epidemię Warszawę, by z uśmiechem na twarzy tarzać się w szambie polskiej kinematografii. Tym razem spotkanie z panem Vegą i jego twórczością rozbudowaną pod względem fabularnym reklamą serwisu cinkciarz.pl poruszyło we mnie osobiste nuty, a to dlatego, że Pętla przypomina Służby specjalne (2014, reż. Patryk Vega), które uważam za jeden z lepszych rodzimych filmów o tematyce sensacyjnej. Niestety pogoń za pieniędzmi deprawuje do szpiku kości, a najnowszy film produkt pierwszego biznesmena polskiej kinematografii jest tego najlepszym przykładem.
Głównym bohaterem Pętli jest Daniel Śnieżek, którego życie obserwujemy… od poczęcia (sic!) aż do nawrócenia na Jedyną Słuszną Wiarę (katolicyzm, dla niezorientowanych). Pomiędzy tymi dwoma jakże ważnymi wydarzeniami Śnieżek zgodnie z rodzinną tradycją zostaje policjantem – najpierw zwykłym gliniarzem z prewencji, a potem, dzięki niespodziewanej pomocy bliźniaków Alexa i Żeni, oficerem rzeszowskiego CBŚP. Daniel w ekspresowym tempie wkracza w przestępczy półświatek, a dzięki ogromnej ilości energii razem z bliźniakami rozpoczyna tworzenie własnej grupy przestępczej oraz “rozmontowywanie” lokalnej konkurencji.
Całość fabuły filmu nie wychodzi niestety ani milimetr ponad wcześniejsze filmy Vegi, a Pętla wydaje się być już bodaj siódmą i ósmą inkarnacją zwulgaryzowanych i zseksualizowanych Służb Specjalnych – z nieco większym budżetem oraz nieco mniejszym zapałem do autentyzmu. Koktajl przemocy i seksu już dawno mi się znudził, ale nie mnie oceniać gusta polskiej publiczności – skoro kogoś bawią teksty na poziomie wczesnego gimnazjum (RIP dla tej szanownej instytucji) i najsłabszych memów z Kwejka, to cóż, ma do tego prawo. Ja też, jak przystało na prawdziwego filmowego masochistę, lubię się raz na jakiś czas zanurzyć w odchodach i zobaczyć kolejny film Vegi czy, nie daj Boże, komedię w reżyserii Michała Milowicza… Raz na jakiś czas – nie częściej.
Problem tego filmu nie leży jednak w jego żenującym poziomie intelektualnym, a w jeszcze bardziej żenujących próbach wprowadzenia elementów kina artystycznego. O ile pod względem rzemieślniczym Pętla jest co najwyżej poprawna, a niezła gra Antoniego Królikowskiego (który występuje u Vegi wciąż w tej samej roli – i cały czas robi to dobrze, choć z filmu na film ewidentnie kończy się mu werwa) jest w stanie zrównoważyć tragiczny montaż (film wygląda jakby leciał w tempie 1,25 albo i szybszym, co znacząco utrudnia oglądanie), o tyle wspomniane elementy artystyczne wypadły co najwyżej groteskowo, a raczej po prostu niesmacznie.
Otwierająca film sekwencja powolnego najazdu kamery na jakiś rodzaj kosmicznej mgławicy z czarną dziurą w tle, płynnie przechodząca w scenę porodu z POV niemowlaka nie tylko budzi obrzydzenie, ale też wprowadza do Pętli niezrozumiały, metafizyczny bełkot. Vega raczy widzów maksymalnie skróconą sekwencją dorastania bohatera i jego drogi do pracy w policji. Reżyser zarysowuje przy tym główną oś fabularną filmu – relacje z ojcem dwójki synów, Daniela i drugiego (chyba bezimiennego, a już na pewno nieważnego). Wątek ten został jednak porzucony na większość fabuły, by następnie powrócić wraz z końcówką, w której główny bohater przeżywa w więzieniu nawrócenie. Zakończenie filmu jest tak właściwie skopiowanym jeden do jednego finałem przypowieści o synu marnotrawnym. Biblijne nawiązania w Pętli wychodzą po prostu absurdalnie, a końcówka zdaje się być wyrwana z jakiejś propagandowej produkcji PureFlixa. Rozczarowujące (i łatwe do przewidzenia) jest też wyjaśnienie całej intrygi, które następuje… podczas krótkiego monologu ojca bohatera wprost w kamerę. Subtelność, panie Vega, nie jest jak widać pana mocną stroną.
Pętla to kolejny z serii wątpliwych jakościowo produktów filmowych żerujących na najniższych instynktach szerokiej publiczności. Lubię sobie raz na jakiś czas ponarzekać na tego rodzaju kino i poczuć na własnych ustach smak filmowego gówna, ale tak naprawdę filmy Vegi są najlepszym dowodem na istnienie relacji pomiędzy popytem i podażą – relacji obustronnej, co warto zauważyć. Oczywiście namawiam do bojkotowania filmu, ja sam poszedłem nań tylko z racji posiadania Cinema City Unlimited, ale tak na dobrą sprawę to tyle – tym razem powstrzymam się od kazań dotyczących moralnych aspektów tworzenia papki dla mas, bo takie homilie po prostu nie mają sensu. Kto na Pętlę pójdzie, ten pójdzie, a jak już ktoś postanowi wydać ciężko zarobione pieniądze na bilet – cóż, jego sprawa, pozostaje mi życzyć miłego seansu.
- oryginalny tytuł: Pętla
- rok premiery: 2020
- gatunek: thriller
- reżyseria: Patryk Vega
- scenariusz: Patryk Vega, Olaf Olaszewski, Grzegorz Barłog
- aktorzy: Antoni Królikowski, Katarzyna Warnke, Aleksandra Nowicka
- moja ocena: 1/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.