Jako że netflixowe “Stranger Things” tchnęło nowego ducha w tęsknotę za latami 80, obserwujemy powstawanie coraz większej ilości filmów osadzonych w Stanach Zjednoczonych z czasów Reagana. I o ile w mojej recenzji “Bumblebee” wyraziłem absolutny zachwyt odnośnie do lat 80, a serial braci Duffer kocham miłością bezwzględną, o tyle “Lato 84” to film nieco inny, zaskakująco mroczniejszy. Jego twórcy już od początku obiecują widzom, że ich dzieło skupi się na rozwijaniu głównego wątku i powolnym, statecznym budowaniu intrygi, bez nadmiernej przesady. Cóż, na szczęście tercet reżyserski perfekcyjnie wywiązał się ze swojej obietnicy.
Davey ma trójkę najlepszych kumpli – Tommy’ego, Dale’a i Curtisa. Paczka przyjaciół gra w gry terenowe, czyta świerszczyki i opowiada niesmacznie dużo dowcipów koncentrujących się wokół seksu. Davey to całkiem bystry chłopak i pewnego dnia podczas rozwożenia gazet zauważa coś nietypowego na posesji swojego sąsiada, szanowanego policjanta Mackey’a. Zaczyna podejrzewać, że stróż prawa jest seryjnym mordercą. A że klimat lat 80 musi być, zapędza do pomocy swoich kumpli, z którymi zaczyna szukać dowodów winy policjanta.
Jeżeli liczycie na wybitny, wielowątkowy dramat – trafiliście na zły film. “Lato 84” ma jeden wątek główny, któremu podporządkowana jest cała reszta historii. Dzięki temu dzieło tercet reżyserskiego Simard-Whissell-Whissell szybko wciąga, a zarazem pozwala łatwiej wejść w klimat lat 80. Budżet filmu ewidentnie nie był wysoki, więc na fajerwerki techniczne i scenograficzne nie ma co liczyć. Twórcy jednak całkiem sprytnie maskują te braki poprzez kreatywne ogrywanie kilku najważniejszych lokalizacji, a także poprzez całkiem solidną pracę kamery. Niektóre ujęcia były bardzo estetyczne i, połączone ze świetną, synthową muzyką, perfekcyjnie kreowały napięcie. “Lato 84” to nie thriller czy horror, więc scen budzących niepokój jest tutaj niewiele, ale jak już są – mają odpowiednią moc!
Czteroosobowa ekipa przyjaciół jest dość stereotypowa, na czele z Davey’em, który niebezpiecznie zahacza o Gary’ego Sue. Na szczęście jednak nie psuje to wrażenia z seansu, głównie dlatego, że cały scenariusz czerpie garściami i mieli szeroko występujące klisze. Choć fabuła jest dość przewidywalna, a tempo filmu zbyt powolne, ciężko jednak nie dać się ponieść fali i nie wciągnąć się w działalność paczki Davey’a. Kilka wątków pobocznych było albo bardzo dziwnych, a w efekcie niepotrzebnych (tak jak np. postać Nikki), albo zbyt słabo zarysowanych (kwestie rodzinne kumpli Davey’a, czy jego relacje z rodzicami). A tak swoją drogą – ciężko było nie polubić naszej paczki przyjaciół, ale do ekipy ze “Stranger Things” im daleko. Szczególnie że w wielu momentach bywali irytujący. Nie jest to bynajmniej wina młodych (i mało znanych) aktorów, którzy spisali się wyśmienicie, a defektów scenariusza, który ciągle podsuwał im niewybredne, często niesmaczne żarty i komentarze związane z seksem. Ja rozumiem, że film opowiada o czterech piętnastoletnich facetach, ale bez przesady! Reżyserom zdecydowanie zabrakło tutaj subtelności.
Dużą siłą “Lata 84” jest bez wątpienia zakończenie – mocne, sugestywne i pozostające w pamięci. Choć po drodze zdarzyło się reżyserom kilka poważnych wpadek, czy to scenariuszowych, czy reżyserskich, (a i zakończenie bynajmniej nie było perfekcyjne i, sądząc po forum Filmwebu i Letterboxa, wielu osobom się nie spodobało), film zwieńczony jest trzęsieniem ziemi, jakże potrzebnym po dość spokojnym początku i środku. “Lato 84” traci wtedy trochę na wiarygodności, ale przede wszystkim zmienia klimat i ton opowieści, co pozostawia nas po seansie z uczuciem niepokoju. Dużo tutaj wniósł Rich Sommer, którego rola, szczególnie w końcówce, ciągnie film do góry. Swoją drogą kilkanaście ciepłych słów chciałbym napisać o ścieżce dźwiękowej, a szczególnie świetnej muzyce, która na pewno przypadnie do gustu fanom “Stranger Things”. Muza z “Lata 84” nie sili się na zbytnią oryginalność, ale przygrywające w tle syntezatorowe kawałki znacząco umiliły seans i perfekcyjnie wpasowały się w większość scen.
W erze shyamalanowskich twistów i galopujących z prędkością światła intryg może się wydawać, że “Lato 84” gra na znaczonych kartach. Na szczęście jednak tercet reżyserski Simard-Whissell-Whissell bardzo sprawnie rozegrał swoją rękę, czego efektem jest film spokojny, momentami nieco nudny, ale mimo to wciągający i klimatyczny. Jasne, twórcy mogliby pokusić się o więcej, a błędy i scenariuszowe idiotyzmy przeszkadzają, ale mimo wszystko “Lato 84” to obraz udany, idealny dla osób, które właśnie skończyły oglądać “Stranger Things” i już tęsknią za klimatem lat 80.
- oryginalny tytuł: Summer of 84
- data premiery: 2018
- gatunek: dramat
- reżyseria: François Simard, Anouk Whissell, Yoann-Karl Whissell
- scenariusz: Matt Leslie, Stephen J. Smith
- aktorzy: Graham Verchere, Judah Lewis, Caleb Emery, Cory Gruter-Andrew, Rich Sommer, Tiera Skovbye
- moja ocena: 7/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.