Kłamstwo (2016) nie ciekawi i nie angażuje. Recenzja dramatu sądowego o Holokauście

Reklama

Uwielbiam dramaty sądowe, a już szczególnie te oparte na prawdziwych historiach, a jednym z moich ulubionych przedstawicieli tego gatunku jest Kto sieje wiatr (1960, reż. Stanley Kramer), wybitny film przedstawiający przebieg słynnego małpiego procesu. Nie uważam przy tym, że każde postępowanie sądowe znaczące pod względem społecznym nadaje się jako materiał źródłowy do dobrego scenariusza – są takie przypadki, w których w procesie stają naprzeciw siebie dwa archetypy: postać skrajnie dobra, uosobienie cnót wszelakich, oraz postać skrajnie zła, uosobienie wad wszelakich. W sytuacji takiej trudno jest bowiem wiarygodnie zbudować portrety psychologiczne bohaterów w filmu, a w konsekwencji wydobyć z dramatu sądowego sedno gatunku, którą jest nie tylko eksplorowanie implikacji praktycznego zastosowania filozoficznej koncepcji sprawiedliwości, ale przede wszystkim głęboka refleksja na temat ludzkiej moralności. Niestety prawdziwy proces, na którym oparto Kłamstwo, nie zasługiwał na ekranizację.

Plakat filmu Kłamstwo (2016) w reżyserii Micka Jacksona
Plakat filmu

Deborah Lipstadt to amerykańska profesor żydowskiego pochodzenia specjalizująca się w XX-wiecznej historii judaizmu, w tym w kwestiach związanych z Holokaustem. Na prelekcji poświęconą jej książce pojawił się David Irving, angielski historyk wojskowości i denialista Zagłady, którego tezy zostały przez Lipstadt wielokrotnie zakwestionowane. Irving swoim wystąpieniem przerywa profesorce prelekcję, a kilka lat później wytacza jej przed brytyjskim sądem proces o zniesławienie. Lipstadt przy pomocy zespołu prawników jest zmuszona bronić postawionych w jej książce stwierdzeń i udowodnić, że Holokaust faktycznie miał miejsce.

Na fotelu reżyserskim Kłamstwa zasiadł Mick Jackson, doświadczony brytyjski twórca, autor genialnego Threads (1984, reż. Mick Jackson). I choć doceniam jego duży talent i jeszcze większy artystyczny dorobek, z przykrością stwierdzam, że Kłamstwo to dzieło mierne i pozbawione większych ambicji artystycznych. Największym problemem filmu jest bez wątpienia pozbawiony dramaturgii scenariusz – główny wątek wlecze się w iście ślamazarnym tempie, a sam proces nie został niestety w żaden sposób wykorzystany. Jackson mówi co prawda o ważności budowania pamięci zbiorowej oraz rzetelnego rozliczania się z historią, ale stwierdzenia te nie tylko są niezwykle deklaratywne, ale przede wszystkim nie mają podparcia w języku filmu. Kłamstwo cierpi na brak charyzmatycznego bohatera, który byłby w stanie wynieść sam proces na wymiar bardziej uniwersalny od akademickiej debaty. Profesor Lipstadt, pomimo solidnego występu Rachel Weisz, jest niestety jedynie papierowym ideałem bez wad, którego osobista tragedia związana z byciem Żydówką zostaje zmarginalizowana do dwóch scen – traumatycznej i wiarygodnie zainscenizowanej recytacji w Auschwitz, która łączy akademickich badaczy ponad dzielącą ich narodowością, a także wielokrotnie powtarzanego, niewychodzącego poza schemat przemarszu wśród wściekłych neonazistów.

Reklama

Fabule brakuje choć odrobiny niejednoznaczności – od początku filmu, aż do jego końca wiadome i jasne jest właściwie wszystko, począwszy od moralnej oceny każdej z postaci i skończywszy na werdykcie oraz jego implikacjach. Brak dramaturgii w Kłamstwie spowodowany jest przede wszystkim rezultatem… braku dramaturgii prawdziwego procesu, na podstawie którego oparto fabułę filmu. Oto bowiem kontrowersyjny pseudohistoryk, postać zadufana w sobie i o jednoznacznie negatywnej ocenie moralnej, wytacza proces szanowanej badaczce, po stronie której stoją nie tylko fakty, ale i środowisko naukowe, sztab prawników i ocaleli z Zagłady. To swoiste odwrócenie schematu walki Dawida z Goliatem (wielokrotnie wspomniane przez obrońców Lipstadt) nie daje pożądanych rezultatów, bo całkowicie odbiera w widzu chęć kibicowania którejkolwiek ze stron. Tę i tak nieciekawą sytuację dobija mdły, hollywoodzki happy end zawierający niezwykle dziwną scenę, której znaczenia nie potrafię rozwikłać – Lipstadt po wygranym procesie oddaje hołd pomnikowi Budyki stojącemu na Westminster Bridge. Iceńska królowa przegrała przecież walkę z Rzymianami, a osobiście nie dostrzegam bezpośrednich podobieństw pomiędzy powstaniem Budyki (świetnie omówionym na kanale Historia Civilis) a Zagładą Żydów… Cóż, bywa.

Prawdę mówiąc, trochę mi szkoda Kłamstwa, bo o Holokaust powinien już na zawsze pozostać tematem żywym i często podejmowanym w zachodniej i światowej kulturze, a rozprawienie się z denialistami Zagłady sprzyjającymi neonazizmowi zasługuje na swój własny, dobry film. Niestety dzieła Jacksona nie ratuje ani poprawne wykonanie od strony technicznej (w szczególności emocjonalnie poruszające sceny z Auschwitz), ani poprawna gra aktorów (poza Rachel Weisz wyróżniłbym świetnego Toma Wilkinsona, który przezwyciężył przywary scenariusza i stworzył świetną, niejednoznaczną kreację), ani niezwykle ważna tematyka. Kłamstwo jest kolejnym już dowodem na to, że każdy dobry film powinien mieć w sobie przejmujący konflikt dramaturgiczny, którego w dziele Jacksona zdecydowanie zabrakło. 

  • oryginalny tytuł: Denial
  • data premiery: 2016
  • gatunek: biograficzny / dramat sądowy
  • reżyseria: Mick Jackson
  • scenariusz: David Hare
  • aktorzy: Rachel Weisz, Tom Wilkinson, Andrew Scott, Timothy Spall
  • moja ocena: 4/10
Reklama

Napisz komentarz

By korzystać ze strony, zaakceptuj ciasteczka. Więcej informacji

Strona korzysta z ciasteczek (głównie Google Analytics) w celu zapewnienia jak najlepszej technicznej jakości usług. Ciasteczka są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony, dlatego prosimy cię o zaakceptowanie naszej polityki.

Zamknij