Dark fantasy w kinie jest rzadkim zjawiskiem. Raz na jakiś czas pojawia się jakiś film czy serial, ale większość z nich nie wychodzi poza utarte schematy, albo cierpi z powodu niskiego budżetu. Berserk to anime, które zostało nakręcone za śmieszne pieniądze (japońskie studia od zawsze wykorzystują animatorów i płacą im nędzne grosze), ale i tak jest najlepszym dark fantasy, jakie kiedykolwiek widziałem. I pisze to człowiek, który na co dzień nie ogląda anime.
O czym opowiada Berserk?
Głównym bohaterem anime jest Guts, młody wojownik, który posługuje się ogromnym mieczem. W pewnym momencie postanawia dołączyć do Drużyny Jastrzębia, czyli grupy najemników dowodzonej przez tajemniczego, białowłosego Griffitha. Oddział angażuje się w wielką wojnę pomiędzy Królestwem Midlandu a Imperium Tudoru. Żołnierze stają się dla Gutsa rodziną, a wojownik szybko zaprzyjaźnia się z Cascą, Judeau, Pippinem, Rickertem oraz resztą drużyny. Ambicja Griffitha wykracza jednak daleko poza bycie zwykłym najemnikiem.
Dark fantasy pod płaszczykiem błyszczących zbroi i kolorowych chorągwi
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Berserk jest schematycznym high fantasy rozgrywającym się w świecie podobnym do “Wiedźmina” Andrzeja Sapkowskiego. Prawda jest jednak inna, a za blichtrem błyszczących zbroi płytowych i różnokolorowych chorągwi kryje się mrok, który rzadko kiedy pojawia się w fantastyce głównego nurtu.
Anime jest oparte na kultowej mandze, którą napisał zmarły w lipcu 2021 r. Kentarō Miura. Oryginalny komiks ma na ten moment 42 części, przy czym wciąż powstają nowe. Pracuje nad nimi Kouji Mori, wieloletni przyjaciel Miury. Berserk (1997) to pierwsza z cyklu animacji, które ożywiają mroczny świat wykreowany przez japońskiego twórcę. Anime adaptuje storyline tzw. Złotej ery, obejmującej jedynie część tomów (od czwartego do jedenastego) mangi. Pod tym względem wyróżnia się jedynie pierwszy odcinek, który chronologicznie powinien być ostatnim. Retrospekcje są charakterystyczne dla stylu Miury, a twórcy anime pod tym względem zachowali wierność wobec oryginału.
Storyline Złotej ery jest prosty, ale ciekawy. Dostajemy dużo polityki i jeszcze więcej wojskowości oraz rozbudowane relacje między bohaterami. Opowieść ma kilka dłużyzn, ale mimo to wartko biegnie do przodu, dając czas na zastanowienie i refleksje. Finał anime jest porażający – zarówno od strony wizualnej, jak i fabularnej. Nie spodziewałem się, że serial może się tak skończyć. A jednak! Wizja twórców na pewno długo zostanie w mojej głowie, a zakończenie Berserka stanowi najlepszy dowód na gatunkową przynależność produkcji.
Guts, czyli połączenie berserkera, wiedźmina oraz rycerza
Berserk jest typowym anime skoncentrowanym wokół dwóch postaci. Protagonistą jest rzecz jasna Guts, wielki wojownik, który łączy w sobie cechy berserkera, wiedźmina oraz rycerza. Nawiązanie do prozy Andrzeja Sapkowskiego nie jest przypadkowe, bo oba światy mają ze sobą wiele wspólnego. Opowiadanie “Wiedźmin” oraz pierwszy tom mangi “Berserk” ukazały się w podobnym czasie i charakteryzują się podobnym klimatem, przy czym dzieło Miury jest mroczniejsze oraz cięższe gatunkowo.
Guts to dość prosta, ale ciekawa postać. Poznajemy go w pierwszym odcinku, już po przejściach z okresu Złotej ery, które odcisnęły na nim piętno – i to dosłownie, w postaci Piętna Ofiary oraz blizn. Później cofamy się w przeszłość i zapominamy o wydarzeniach z przyszłości. Berserk ogląda się jak fascynującą opowieść o czasach świetności przemijających na naszych oczach. Guts wraz z resztą bohaterów odnosi zwycięstwa i porażki, które niczym antyczne fatum prowadzą go do przerażającego zakończenia.
W serialu zabrakło mi trochę rozwinięcia postaci Gutsa i zagłębienia się w jego psychikę. Rozumiem, że twórcy musieli wyciąć dużą część z oryginalnego komiksu, ale i tak można było pokazać choć niektóre istotne wydarzenia. Guts powinien być tajemniczy, ale nie aż tak tajemniczy. W końcu na tym polu i tak musi ustąpić Griffithowi.
Nie tylko Guts, czyli Griffith, Casca oraz inni bohaterowie
Choć Guts jest przez większość czasu w centrum narracji, to fokalizacja czasami przechodzi na Griffitha oraz, rzadziej, Cascę, czyli jedyną kobietę w Drużynie Jastrzębia. O ile postać dowódczyni jest dość oczywista (co nie znaczy, że prosta), o tyle o Griffithie można długo pisać. To naturalny i ambitny przywódca, którego motywacje przez niemal cały serial pozostają w cieniu. Jego postać budzi zaciekawienie, a momentami wręcz obrzydzenie.
Jeśli chodzi o Cascę, to podoba mi się, że twórcy zrobili z niej coś więcej, niż jedynie obiekt miłosny dla głównego bohatera. Oczywiście pojawiają się pewne wątki romantyczne, a wręcz rodzaj trójkąta miłosnego, ale relacja pomiędzy Cascą a resztą bohaterów jest na tyle wiarygodna i dobrze poprowadzona, że nie psuje to relacji z seansu. Ona sama jest zresztą bardzo ciekawą postacią, która chyba przechodzi najdalszą drogę na przestrzeni całego serialu.
Pozostałe postacie w Berserku mocno wpisują się w schematy charakterystyczne dla gatunku fantasy. Najemnicy służą głównie za tło, a ich osobowość sprowadza się do kilku wyraźnie zarysowanych cech. Wyjątkiem jest Judeau, który ma w sobie pewną głębię. Niestety pojawia się na ekranie zdecydowanie za rzadko, żeby ją w pełni wykorzystać. Ludzcy antagoniści są przerysowani i przedstawieni wręcz groteskowo – to chyba największa wada anime. Natomiast nie-ludzcy antagoniści… Poprzestańmy na tym, że są po prostu niesamowici. Koniec, kropka.
Berserk to statyczne, ale piękne anime
Berserk to zaskakująco statyczne anime. Ruchu jest tutaj niewiele, a twórcy opowiadają historię za pomocą ruchów kamery i kompozycji kadrów. Rzeczywiście widać, że na ekranie znajduje się ograniczona liczba animowanych elementów. Są one obecne głównie w scenach walk oraz rozmów postaci, gdy ruszają się usta, a płaszcze powiewają na wietrze. Aż chciałoby się zobaczyć więcej, ale z drugiej strony taki styl animacji sprzyja skupieniu i refleksji. Podejście twórców zwraca również uwagę na piękne tła oraz świetny design postaci, co podkreśla walory artystyczne serialu.
Ostatecznie zdecydowanie wolę właśnie statyczność zamiast płynnej, lecz nadmiernie dynamicznej animacji. Niski budżet czasami zmusza twórców do poszukiwania kreatywnych rozwiązań. Tak właśnie jest w przypadku Berserka, który po prostu świetnie wygląda.
Na równie wysokim poziomie stoi warstwa audio. Na szczególne wyróżnienie zasługują dźwięki broni i zbroi, a także muzyka. Uwielbiam przewodni motyw muzyczny Gutsa, ale niekwestionowanym numerem jeden jest tajemniczy, efemeryczny Behelit, który doskonale oddaje niejednoznaczną naturę Griffitha:
Niesamowity utwór. Mogę go słuchać długimi godzinami!
Co sądzę o Berserku? Podsumowanie
Berserk to świetne anime i najlepsze dark fantasy, jakie kiedykolwiek widziałem (może poza oryginalnym Conanem Barbarzyńcą – z tym, że to raczej nie jest dark fantasy, a sword & sorcery). Oczywiście są znacznie lepsze dzieła z tego gatunku (chociażby serie powieści “Czarna Kompania” oraz “Imperium Grozy” Glena Cooka), ale wątpię, żeby w najbliższym czasie pojawił się lepszy film lub serial nakręcony w tej konwencji. Co prawda fani mangi mogą być rozczarowani pominięciem szeregu istotnych wątków oraz postaci z komiksowego oryginału, ale większości zmian raczej nie dało się uniknąć. Serdecznie zachęcam was do zobaczenia Berserka – i mówi to osoba, która na co dzień nie ogląda anime!
- oryginalny tytuł: Kenpū Denki Berserk
- data premiery: 1997-1998
- gatunek: serial, animowany, fantasy, seinen-anime
- twórcy: Naohito Takahashi
- aktorzy: Nobutoshi Canna, Toshiyuki Morikawa, Yûko Miyamura, Akira Ishida
- moja ocena: 10/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.