Szōgun to dobry serial historyczny. Niestety tylko dobry

Reklama

Zawsze mam problem z pisaniem o serialach historycznych, bo wiem, że stanowią one niedoskonałe odwzorowanie naszego wyobrażenia o jakiejś epoce. Ich największą zaletą jest możliwość przeniesienia się w inne, obce nam realia. Pod tym względem Szōgun sprawdza się jako serial, choć niestety nie w pełni. I właśnie to „nie w pełni” dotyczy także pozostałych aspektów tej produkcji, która ostatecznie okazała się dla mnie pewnym rozczarowaniem.

Szōgun plakat
Szōgun – plakat

Kolejna adaptacja kultowej powieści

Nigdy nie czytałem powieściowego pierwowzoru Jamesa Clavella, nie widziałem też opartego na niej serialu z 1980 roku z Richardem Chamberlainem w roli głównej. Na nowego Szōguna natrafiłem zupełnie przypadkiem, zachęcony rekomendacją losowego internauty. Szybko obejrzałem dwa pierwsze, dostępne wówczas odcinki, a potem zacisnąłem zęby i przygotowałem się na długie oczekiwanie. Model dystrybucyjny, zakładający premierę jednego odcinka na tydzień, działa doskonale, bo z niecierpliwością odliczałem czas do każdego wtorku, gdy na Disney+ trafiał kolejny epizod. Wyjątkiem był ostatni odcinek, ale o tym później.

Jak już wspomniałem, serial adaptuje wyjątkowo obszerną, bo ok. 1100-stronicową powieść historyczną Jamesa Clavella. Podobno pomija znaczną część materiału źródłowego i tnie niektóre wątki, ale trudno się dziwić, zważywszy na monstrualne rozmiary oryginału. Główny bohater produkcji, charyzmatyczny John Blackthorne, to angielski protestant i nawigator, który wraz z resztkami swojej załogi rozbija się u wybrzeży Japonii. Szybko nawiązuje kontakty z lokalną arystokracją oraz portugalskim Kościołem katolickim, który toczy wojnę z protestantami.

Konflikt między chrześcijanami rozgrywa się na uboczu większego konfliktu między pięcioma japońskimi możnowładcami, członkami rady regencyjnej. Czterech z nich zmówiło się przeciw lordowi Yoshiiemu Toranadze, który sam jest tajemniczy, ale ma też dalekosiężne plany. Co będzie dalej? Dużo polityki, trochę wojskowości oraz indywidualne dramaty, które często, choć nie zawsze, są oparte na osi konfliktów kulturowych.

Reklama

Szōgun jako serial historyczny, polityczny oraz dramat

Myślę, że warto ocenić Szōguna na różnych płaszczyznach: jako serial historyczny, jako serial o polityce, wreszcie jako dramat. Jeśli chodzi o warstwę historyczną, jest bardzo dobrze. Widać, że na produkcję przeznaczono spory budżet i są to dobrze wydane pieniądze. Świat Japonii na przełomie XVI i XVII wieku jest wiarygodny, szczególnie pod względem strojów, które ani przesadnie nie błyszczą, ani nie są nadmiernie poniszczone. Natrafiłem na dyskusję historyków, z której wynika, że ich największą zaletą są dziwnie zaprojektowane buty wizytowe oraz niewłaściwy kolor ozdobnych nakryć głowy arystokratów. Jeśli to są główne uwagi do kwestii historycznych, to znaczy, że serial poradził sobie na szkolną piątkę z plusem.

Lokacje sprawiają równie dobre wrażenie, co kostiumy i charakteryzacja, a wśród nich wyróżnia się dopieszczony zamek w Osace. Trochę szkoda, że twórcy serialu nie dają nam się delektować szczegółami. Dlaczego? Otóż kręcą oni na długich obiektywach i stosują operatorskie sztuczki, które wywołują efekt tzw. barrel distorsion, czyli rozmycia obrazu blisko górnej i dolnej granicy kadru. Nie ma to za bardzo uzasadnienia artystycznego (może poza tańszymi efektami specjalnymi), a w dłuższej perspektywie taki zabieg irytuje i utrudnia podziwianie starannie skrojonych ujęć.

Gra o Tron w nowożytnej Japonii

Jeśli spojrzeć na Szōguna jako na serial to polityce, to jest nieźle… Ale tylko nieźle. Z początku głównym bohaterem produkcji jest John Blackthorne, ale dość szybko narracja zaczyna fokalizować się na pozostałych postaciach, na czele z lordem Toranagą. W jego rolę wciela się doskonały Hiroyuki Sanada, który idealnie pasuje do roli nieprzeniknionego, wyniosłego i sprytnego arystokraty.

Reklama

Blackthorne jako barbarzyńca staje się częścią konfliktu politycznego, a Toranaga rozgrywa wszystkich jak mistrz szachowy, także swoje stronnictwo. Niestety prawie w ogóle nie widzimy jego perspektywy, a plany lorda ujawnia dopiero ostatni, bardzo słaby odcinek. Taki zabieg spłyca wagę konfliktu politycznego – w zamian za lepsze stopniowanie napięcia otrzymujemy serię zwrotów akcji w finale, który nie jest w stanie udźwignąć na swoich barkach tej historii.

Galeria postaci w Szōgunie jest szeroka i bardzo barwna. Właściwie wszyscy aktorzy zagrali świetnie, na czele z Anną Sawai w roli lady Mariko oraz wspomnianym już Hiroyukim Sanadzie w roli Toranagi. Cosmo Jarvis całkiem nieźle poradził sobie jako outsider z europejskiego kręgu kulturowego, choć w kilku scenach trochę przesadził z ekspresywnością. Drugi plan też zrobił dobrą robotę, a wszystkie postacie, może za wyjątkiem niektórych lordów oraz dam, są na tyle charakterystyczne, że wyróżniają się z tłumu.

Finał nie dowiózł

Myślę, że to dobry moment, żeby napisać o zakończeniu, które bardzo mnie rozczarowało. Pierwsze sześć odcinków jest świetne. Wzorowo buduje napięcie, opowiada ciekawą historię, przybliża emocje oraz charaktery bohaterów, wreszcie posuwa intrygę do przodu w dość szybkim tempie. A potem? Fabuła właściwie staje, część bohaterów znacząco zmienia swoją osobowość, a napięcie znika jak za dotknięciem magicznej różdżki. Szkoda, bo historia miała potencjał – całkowicie niewykorzystany, po części z winy scenarzystów, a po części z winy autora książki, który zdecydował się na awangardowe zakończenie, pozbawione punktu kulminacyjnego.

To właśnie znaczący spadek jakości fabuły oraz problemy scenariuszowe stanowią najpoważniejszą wadę Szōguna. Pozostałe aspekty serialu, włącznie z warstwą techniczną, grą aktorską oraz odwzorowaniem realiów historycznych, są dobre lub bardzo dobre. Pierwsze odcinki wciągają i dają obietnicę niesamowitego widowiska, ale im dalej w las, tym gorzej, a obietnica ostatecznie nie zostaje spełniona. To dobry serial, który mimo wszystko mnie rozczarował. Warto dać mu szansę, choć trzeba być przygotowanym na słabe zakończenie.

  • oryginalny tytuł: Shōgun
  • rok premiery: 2024
  • gatunek: miniserial – dramat historyczny
  • twórcy: Rachel Kondo, Justin Marks
  • aktorzy: Cosmo Jarvis, Anna Sawai, Hiroyuki Sanada, Tadanobu Asano, Tokuma Nishioka, Tommy Bastow, Moeka Hoshi
  • moja ocena: 7/10
Reklama

Napisz komentarz

By korzystać ze strony, zaakceptuj ciasteczka. Więcej informacji

Strona korzysta z ciasteczek (głównie Google Analytics) w celu zapewnienia jak najlepszej technicznej jakości usług. Ciasteczka są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony, dlatego prosimy cię o zaakceptowanie naszej polityki.

Zamknij