Po raz pierwszy zobaczyłem Egzorcystę kilka lat temu w kinie, podczas maratonu horrorów. Niesamowite przeżycie. Friedkin nakręcił film kompletny, nawet jeśli nie idealny. Kontynuacji nie oglądałem, a Egzorcysta: Wyznawca jakoś mnie do siebie nie zachęcił, głównie za sprawą niezbyt ciekawych zwiastunów… Mimo to poszedłem do kina i teraz żałuję, bo zobaczyłem przerażająco słabą szmirę, w której nic nie jest takie, jakie być powinno.
Egzorcysta: Wyznawca to początek trylogii. Miejmy nadzieję, że to również jej koniec
Oryginalny Egzorcysta okazał się na tyle wielkim sukcesem finansowym, że szybko narodziła się z niego trzyczęściowa seria, a następnie franczyza. Universal Pictures oraz Blumhouse chcą do niej wrócić i nakręcić trylogię, a Egzorcysta: Wyznawca stanowi do niej wstęp. Mam nadzieję, że ten plan nie dojdzie do skutku, bo bardzo nie lubię cierpieć w kinie na filmach, które są beznadziejne i nudne jednocześnie. A David Gordon Green, reżyser tego gniota, nakręcił właśnie taki film.
Fabuła Egzorcysty: Wyznawcy jest na tyle nieoryginalna, że chyba nawet nie muszę jej przedstawiać. Ot, dwie koleżanki bawią się w seans spirytystyczny, aż opętuje je… Tak właściwie to nie wiadomo do końca, co to jest. Naszym demonem nie jest już przerażający, asyryjski Pazuzu, a bezimienne coś, które opętało dziewczynki w podmokłym tunelu dla meneli z lasu. Brzmi to absurdalnie i jest to absurdalne, ale co zrobić.
Czy to już autoparodia gatunku?
Film sprawia wrażenie autoparodii horroru o opętaniu, ale nią nie jest, bo autoparodie powinny być choć odrobinę śmiesznie. Natomiast Egzorcysta: Wyznawca popełnia największy grzech, jaki może popełnić kino gatunkowe – jest nudny. Przez pierwszą godzinę filmu nic się nie dzieje, a wątek poszukiwania dziewczynek to czysty absurd. Przecież i tak wiadomo, że prędzej czy później bohaterki się znajdą!
Dalej jest jeszcze gorzej, a kulminację głupoty stanowi nieudana scena egzorcyzmu. Reżyser, David Gordon Green, chciał odejść od katolickiego trzonu oryginału Friedkina i zamiast tego zebrał duchownych z różnych religii, którzy odprawiają własne modły. Wyszło z tego niezrozumiałe pomieszanie z poplątaniem, które całkowicie pozbawia film klimatu.
Egzorcysta dokonał niegdyś tak daleko idącej transgresji, że nawet teraz wszystkie mainstreamowe horrory o opętaniu, takie jak Egzorcysta papieża czy Zakonnica II, balansują na granicy powagi i kiczu. W Egzorcyście: Wyznawcy jest znacznie więcej tego drugiego, a twórcy wykorzystali wszystkie gatunkowe schematy w najnudniejszy i najmniej kreatywny sposób. Kulminacją absurdu jest wyjątkowo głupie zakończenie, które zaprzecza idei, jaka stała za oryginałem Friedkina.
Kolejny odtwórczy horror
Wielki powrót Ellen Burstyn, który zapowiadali twórcy, trwa kilkanaście minut i też kończy się w absurdalny sposób. Ten wątek nic nie wnosi do filmu, a jej postać należało całkowicie wyciąć. To objaw szerszego problemu, bo w filmie pojawiają się dziwne sceny, które do niczego nie prowadzą. Nie są ani straszne, ani ważne dla fabuły, ani ciekawe.
Większość aktorów nie zaliczyła zbyt mocnych występów, może poza ojcem głównej bohaterki, acz i tutaj nie ma fajerwerków. Praca kamery jest poprawna, choć reżyser na pewno mógł wyciągnąć znacznie więcej ze sceny egzorcyzmu. Ta ostatnia jest nudna i brakuje w niej napięcia, a wygląd obu dziewczynek oraz efekty specjalne rażą kiczem. Poprawna warstwa techniczna to zdecydowanie zbyt mało, żeby choć odrobinę zrekompensować wszystkie pozostałe niedostatki filmu.
Egzorcysta: Wyznawca – moja opinia
Najważniejszą zaletą Egzorcysty: Wyznawcy jest to, że się kończy. A najlepszym elementem filmu są napisy końcowe. Dlaczego? Są bardzo estetycznie zaprojektowane, a do tego leci na nich charakterystyczny motyw muzyczny z oryginalnego Egzorcysty. Niestety są to jedyne zalety, a wad nie będę wypisywać po raz drugi, bo zwyczajnie nie starszy mi miejsca. Szczerzę radzę trzymać się jak najdalej od tej szmiry, która żeruje na znanej i lubianej marce.
- oryginalny tytuł: The Exorcist: Believer
- rok premiery: 2023
- gatunek: horror
- reżyseria: David Gordon Green
- scenariusz: David Gordon Green, Peter Sattler
- aktorzy: Leslie Odom Jr., Ann Dowd, Jennifer Nettles, Lidya Jewett, Ellen Burstyn
- moja ocena: 1/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.