Nie przepadam za kinem świątecznym. Zazwyczaj jest nudne i żeruje na bożonarodzeniowej atmosferze, podobnie jak setki reklam, które pojawiają się w listopadzie jak grzyby po deszczu. Oczywiście są wyjątki, w tym kultowe klasyki takie jak Szklana pułapka (1988, reż. John McTiernan) czy Kevin sam w domu (1990, reż. Chris Columbus). Dzika noc ewidentnie ma aspiracje, by dołączyć do tego grona – być może nawet jej się to uda, bo film na pewno znajdzie wielu fanów. Trochę szkoda, że mnie wśród nich nie ma i raczej nie będzie.
Dzika noc – Tommy Wirkola po raz drugi w Hollywood
Na Dziką noc musiałem pójść do kina, bo Tommy Wirkola to reżyser, którego nie da się nie lubić. Oczywiście o ile ma się równie pokręcone poczucie humoru, co ja. Zombie SS (2009) oraz Zombie SS 2 (2014) to świetne, szalone filmy, zresztą podobnie jak Hansel i Gretel: Łowcy czarownic (2013), czyli pierwsze zetknięcie Wirkoli z amerykańskim przemysłem filmowym.
Dzika noc to rezultat drugiego spotkania – niestety nieudanego, bo hollywoodzka maszynka do mięsa przeżuła i wypluła norweskiego reżysera, niemal całkowicie pozbawiając go charakterystycznego stylu.
O czym jest Dzika noc?
A szkoda, bo pomysł na film był świetny. Święty Mikołaj jak co Wigilię roznosi prezenty – problem w tym, że to gruby pijak, który już dawno utracił wiarę w magię świąt. Jego lodowate serce odmienia pewna dziewczynka. Sęk w tym, że została ona wraz z rodziną wzięta do niewoli przez grupę złoczyńców, którzy wybrali akurat ten czas, by obrabować sejf pełen gotówki. Mikołaj musi stawić im czoła – trochę z przypadku, a trochę z faktycznej, nieuświadomionej potrzeby serca. Efekt może być tylko jeden: krwawa, świąteczna jatka.
Dzika noc: fabuła i nawiązania do klasyki
Dzika noc łączy ze sobą różne konwencje. Z jednej strony mamy kino akcji wzbogacone o sporą ilość krwi i brutalności, z drugiej – typowy film świąteczny, często i gęsto nawiązujący do klasyków gatunku. Wirkola przywołuje Szklaną pułapkę i Kevina samego w domu, czasami pozwalając sobie na ironiczny, autotematyczny komentarz. To faktycznie działa, przynajmniej w tej części fabuły, która opiera się na schematach znanych z kina akcji.
Wątek Świętego Mikołaja jest banalnie prosty, ale bardzo ciekawy. To zasługa Davida Harboura, który idealnie nadaje się do takich ról. Główny bohater jest niegrzeczny, rubaszny, niekonwencjonalny i zrezygnowany – ale bez przesady. Mocniejszych żartów jest tutaj jedynie kilka, a i one nawet nie zbliżają się do granicy kontrowersji.
Jeśli chodzi o część świąteczną filmu, to jest ona zwyczajnie nudna. Poznajemy bogatą i skłóconą rodzinę Lightstone’ów. W sercu rodzinnej afery jest młoda Trudy, która wciąż wierzy w Świętego Mikołaja i chce, by jej rodzice wreszcie się pogodzili.
To popularny schemat – na jego podstawie powstało wiele dobrych filmów. Rzecz w tym, że połączenie go z typowym kinem akcji zwyczajnie nie działa. Krwawe wyczyny Świętego Mikołaja są przerywane przeciętnie napisanymi scenami dramatu rodzinnego, które spowalniają tempo akcji i niepotrzebnie się dłużą. Zresztą scenariusz ma kilka poważnych luk fabularnych oraz głupich momentów, ale nie są one aż tak problematyczne, jak wspomniana już nuda.
Dzika noc: bohaterowie
Dzika noc ma kilku interesujących bohaterów. Najważniejszym z nich jest rzecz jasna Święty Mikołaj, czyli zdecydowanie najlepszy aspekt produkcji. David Harbour gra go z właściwą sobie charyzmą, luzem i obojętnością, co tworzy ciekawy kontrast z resztą postaci. Wirkola w dość nietypowy sposób zarysował przeszłość bohatera. Reżyser pokazuje kilka krótkich scen z jego kariery jako krwiożerczy łupieżca rodem z Wikinga (2022, reż. Robert Eggers). To klimatyczny i skuteczny sposób na wyjaśnienie motywacji Świętego Mikołaja.
Jeśli chodzi o antagonistów, to są oni całkiem ciekawi. Tylko że jest ich za dużo. Mniej więcej w połowie Dzikiej nocy złoczyńcy zmieniają się w nijakie mięso armatnie, co trochę niweczy wysiłki Wirkoli. Natomiast członkowie rodziny Lightstone’ów to karykatura stereotypowych bogaczy. Ich przerysowane cechy charakteru służą głównie jako źródło niezbyt wybrednych, ale całkiem zabawnych żartów.
Dzika noc: konwencja filmu i styl reżysera
Dzika noc ma ogromny problem z konwencją. Film rozdarty jest między kilkoma gatunkami, przez co niemal wszystko jest cholernie nijakie. Wirkola zachowuje daleko idący umiar, prawdopodobnie ze względu na interwencje producentów, którzy w każdej scenie każą mu wciskać hamulce.
Tak, jest tutaj krew, brutalność i czarny humor – ale tych elementów jest mimo wszystko niewiele. Za mało, by przerażać, szokować czy bawić. Charakterystyczny styl reżysera jest niemal niewidoczny, objawia się tylko w kilku krótkich scenach. Można odnieść wrażenie, że Dzika noc nie do końca wie, czym chce być. Miało być szaleństwo, a wyszedł zachowawczy film.
Dzika noc: zdjęcia, oświetlenie i efekty specjalne
Niestety Dzika noc ma jeszcze jedną wadę – słabą warstwę wizualną. O ile do większej części filmu nie mogę się przyczepić, o tyle niektóre sceny akcji są beznadziejnie oświetlone. Agresywne, żółte sztuczne światło sprawia, że kadry są brzydkie i niewiele w nich widać, a efekt ten pogarsza chaotyczny montaż ze zbyt dużą liczbą szybkich cięć.
Rozumiem, że nakręcenie dobrych scen akcji to duże wyzwanie, ale pod względem reżyserskim Wirkola tym razem się nie popisał. Trochę szkoda, bo akcji jest w Dzikiej nocy zaskakująco niewiele. A te, które są, zdają się być nakręcone na autopilocie.
Podsumowanie recenzji Dzikiej nocy
Dzika noc nie spełniła moich oczekiwań, choć uważam, że większość widzów opuści kino z uśmiechem na twarzach. To zachowawczy film, który pozwala sobie na odrobinę szaleństwa – dużo mniej, niż powinien. Połączenie krwawej jatki z dramatem świątecznym zwyczajnie nie działa, nawet jeśli osobno każdy z tych elementów sprawdza się nieźle lub przynajmniej poprawnie.
W trakcie seansu dobrze się bawiłem, nawet jeśli musiałem przymknąć oko na kilka poważnych wad. Doceniam produkcje, które tak jak Dzika noc eksperymentują z różnymi pomysłami i konwencjami. Oby Hollywood dało Wirkoli kolejną szansę – najlepiej z dużo większą swobodą twórczą.
- oryginalny tytuł: Violent Night
- data premiery: 2022
- gatunek: thriller
- reżyseria: Tommy Wirkola
- scenariusz: Pat Casey, Josh Miller
- aktorzy: David Harbour, Alex Hassell, Leah Brady, John Leguizamo, Beverly D’Angelo
- moja ocena: 5/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.