Kiedyś kupowano świerszczyki albo spiracone VHS. Dzisiaj wystarczy użyć Google, by zgodnie z Zasadą 34 mieć dostęp do takiego porno, jakie sobie tylko wymarzymy. Choć taka tematyka to raczej niepisane tabu w kinematografii, to “Cam” wpisuje się w szereg filmów takich jak “Boogie Nights”, które z odwagą traktują o pornografii… A przy okazji film ogląda się jak niezły odcinek “Black Mirror”.
Główna bohaterka, Alice, codziennie występuje w internecie jako camgirl pod pseudonimem Lola_Lola. Jej show jest oczywiście pełne erotyzmu, ale dziewczyna ma swoje zasady, dzięki którym pnie się w rankingu popularności strony z kamerkami. Jej celem jest dotarcie do top 50 najlepszych performerek, jednak gdy wreszcie osiąga swój cel, ktoś kradnie jej konto na portalu, a także tożsamość.
“Cam” błyszczy w tych momentach, w których pokazuje bogactwo współczesnego internetu w zakresie pornografii. Świat internetowych kamerek pełen jest seksworkerek, których show plasują się w rozmaitych erotycznych niszach. Reżyser subtelnie przedstawił rządzącą światem chęć zysku, a zarazem wyzbycie się przez performerki tradycyjnych wartości moralnych. W to wszystko wpisuje się Lola, która za wszelką cenę chce osiągnąć top 50 najlepszych (a w domyśle najlepiej zarabiających) dziewczyn.
Madeline Brewer podjęła się odważnej roli, z której wyszła obronną ręką. Lola jest uwodzicielska, charyzmatyczna, bezwzględna. Nieco obrzydzająca z racji swojego podejścia do życia, ale mimo wszystko jest to postać, którą ciężko jest polubić. Wykreowany przez reżysera świat camgirls jest wiarygodny, a zarazem pozbawiony wartościującego komentarza. Lola z jednej strony epatuje tanim, wyuzdanym erotyzmem, z drugiej niebezpiecznie przypomina artystkę tworzącą prawdziwą sztukę.
“Cam” w kreatywny i blackmirrorowy sposób podejmuje też temat kradzieży tożsamości. Reżyser ukazuje bezradność świata wobec problemów wynikających z postępu technologii – pomoc techniczna strony nie jest w stanie pomóc Loli, tak samo jak zdezorientowani, lokalni policjanci. Szkoda jedynie, że zakończenie jest mocno zagmatwane, przez co wielu widzów zwyczajnie go nie zrozumiało. O ile zazwyczaj jestem przeciwnikiem łopatologicznych wyjaśnień, o tyle w przypadku “Cam” prostsza do zrozumienia końcówka zdecydowanie pomogłaby w odbiorze i zrozumieniu fabuły. Podejrzewam, że owo zagmatwanie to w dużej mierze efekt luk w scenariuszu. Niestety odpowiedzialny za scenariusz Isa Mazzei pokpił sprawę, przez co wiele fragmentów filmu jest zwyczajnie nielogicznych.
Na kilka słów pochwały zasługuje sposób przedstawienia internetu. Twórcom “Cam” wyszło to znacznie lepiej, niż reżyserowi “Searching”. Szczególnie interesująco wypadły ujęcia przedstawiający czat dla osób oglądających show Loli. Dziesiątki różnych emotikonów postowanych przez użytkowników trafnie oddały kulturę panującą w tego typu miejscach. Zresztą właściwie każde inne ujęcie pochodzące czy to ze smartfona, czy z ekranu komputera jest po prostu akuratne. Na plus wyróżnia się też radosna i skoczna muzyka, kilka utworów zgrałem sobie na Spotify.
“Cam” to byłby bardzo dobry film, ale niestety zawiódł scenariusz. Przez obecne w nim błędy i niespójności dzieło traci na wartości. Niemniej jednak film zaskakująco trafnie tworzy obraz środowiska camgirls, a obecne w nim wątki SF są na tyle subtelnie i ciekawie wprowadzone, że absolutnie nie żałowałem wykorzystanego na seans czasu. Szkoda jedynie, że oryginalne produkcje Netflixa ostatnimi czasy osiągają pewien niezbyt wysoki pułap jakości, którego z różnych powodów nie są w stanie przeskoczyć.
Film zobaczyć można na platformie Netflix.
- oryginalny tytuł: Cam
- data premiery: 2018
- gatunek: thriller
- reżyseria: Daniel Goldhaber
- scenariusz: Isa Mazzei
- aktorzy: Madeline Brewer, Patch Darragh
- moja ocena: 7/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.