10 filmów fantasy, które spodobają się fanom Władcy Pierścieni

Reklama

Władca Pierścieni to jedna z tych serii filmów, która zmieniła współczesne kino. To oczywiście truizm, zresztą chyba już każdy wie, że sukces trylogii Petera Jacksona wywarł ogromny wpływ na rozwój efektów specjalnych, a przy okazji pokazał szerszej publiczności, że klasyczne fantasy – dotychczas gatunek kojarzący się raczej z półnagimi barbarzyńcami z wielkimi mieczami – może trafić w gusta publiczności masowej. Trochę szkoda, że po sukcesie Jacksona nie powstało zbyt wiele podobnych filmów, a wraz z premierą Gry o Tron fantasy stało się domeną telewizji. Mimo to przygotowałem zestawienie 10 filmów fantasy, które spodobają się fanom Władcy Pierścieni – są to zarówno nowsze, jak i starsze produkcje!

Czerwona Sonja (1985)

Czerwona Sonja (1985) - kadr z filmu

Zacznijmy na przekór od najsłabszego filmu z niniejszego zestawienia. Czerwona Sonja to produkcja kiczowata, powstała na fali sukcesu Conana Barbarzyńcy, który zresztą pojawia się na tej liście. Zresztą Arnold Schwarzenegger gra tutaj główną rolę męską, a sam film miał być trzecią częścią przygód słynnego barbarzyńcy, jednak nie udało się to ze względu na prawa autorskie. Wyreżyserował ją jednak Richard Fleischer, czyli twórca dobrze odnajdujący się w kinie budżetowym – i to, pod wieloma względami, jednak widać.

Sam film to typowa produkcja przygodowa, osadzona w conanowskim świecie fantasy. Jest o tyle ciekawa, że główną bohaterką jest kobieta, która pod wieloma względami wpisuje się w stereotyp barbarzyńcy. Brigitte Nielsen w tej roli sprawdziła się naprawdę nieźle, stworzyła zapadającą w pamięć kreację, pomimo jednowymiarowego scenariusza. Warstwa realizacyjna Czerwonej Sonji odpowiada natomiast jej budżetowi, to znaczy – wizualnie nie jest źle, ale daleko do zachwytu. Mimo to polecam, chociażby po to, żeby zobaczyć, jak wyglądało nieco kiczowate kino fantasy z lat 80.!

Conan Barbarzyńca (1982)

Conan Barbarzyńca to najlepszy film fantasy, jaki kiedykolwiek widziałem. Tak, wiem, to kontrowersyjna opinia – ale naprawdę tak uważam. Przy czym jest to również film radykalnie odmienny od Władcy Pierścieni, głównie ze względu na tematykę i skalę, bowiem jest to opowieść dość przyziemna, a zarazem niepozbawiona głębi. Główny bohater jest oczywiście tym, kim jest, czyli tytułowym nieokrzesanym barbarzyńcą, natomiast na przestrzeni całego filmu poznajemy jego życiową ścieżkę oraz jesteśmy świadkami bardzo ciekawej przemiany.

Reklama

Główną zaletą Conana Barbarzyńcy jest jednak niesamowity wręcz klimat. Seans tego filmu jest jak podróż do innego świata, w którym rządzi magia i miecz, a nie szkiełko i oko. Warstwa wizualna filmu jest dopracowana w każdym szczególe i naprawdę imponuje, szczególnie jak na 1982 r. i ograniczony przecież budżet. Aktorzy wcielający się w głównych bohaterów zaliczyli przekonujące występy, zaś muzyka Basila Poledourisa jest absolutnie magiczna – i znacznie lepsza od muzyki Howarda Shore’a do Władcy Pierścieni. Conan Barbarzyńca jest filmem, który każdy fan fantasy powinien zobaczyć. A podejść do niego trzeba z otwartym umysłem, bowiem jest to przy okazji dużo głębsze dzieło, niż to się może wydawać na pierwszy rzut oka.

Willow (1988)

Kadr z filmu Willow (1988)

Willow to film-legenda. Jego głównym bohaterem jest karzeł, w którego ręce trafia pewne niemowlę, ścigane przez złą królową. Przejęty losem dziecka, postanawia wyruszyć w podróż, aby ochronić życie dziecka, a przy okazji, być może, odmienić sytuację w królestwie. A to wszystko w atmosferze klasycznego świata fantasy, ukierunkowanego nieco w kierunku baśni. Ot, taki light Tolkien.

Sam film to świetny przykład kina przygodowego lat 80. Właściwie jeden do jednego wpisuje się w konwencję kina nowej przygody, oczywiście w sztafażu klasycznej fantasy. Na szczególne wyróżnienie zasługuje świetna rola młodziutkiego wówczas Warwicka Davisa, prawdopodobnie był to jego występ życia. Willow trzeba koniecznie zobaczyć, ale mówię tutaj tylko o filmie, bo niedawny remake w postaci serialu… Cóż, spuśćmy na niego zasłonę milczenia.

Ostatni smok (1996)

Kadr z filmu Ostatni smok (1996)

Ostatni smok to jeden z ostatnich udanych przedstawicieli amerykańskiego kina środka, które zaczęło wymierać wraz z nastaniem XXI wieku. Dla niewtajemniczonych – kino środka to filmy średniobudżetowe, które nie mają w obsadzie wielkich gwiazd i znanych osobistości, ani nie wyróżniają się rozmachem, ale wciąż daleko im do tanich produkcji rodem z TV4. Ostatni smok to właśnie taka budżetowa, klasyczna fantasy – nie zachwyca wizualnie, ale jest klimatyczna i prowadzi wartką opowieść rodem z kina przygodowego.

Reklama

Od strony fabularnej jest to klasyczne fantasy, ze smokami (czy raczej smokiem), rycerzami, księciami i mnichami. Nie ma w niej zbyt wiele magii, a sama fabuła ociera się o banał, ale historia została opowiedziana z taką dezynwolturą, że trudno jest się w nią nie wciągnąć, także pod względem emocjonalnym. Jak na 1996 r. efekty specjalne są naprawdę niezłe, choć oczywiście daleko im do Władcy Pierścieni. To dobry film, choć nieco się już zestarzał, więc na pewno nie przypadnie do gustu większości widzów.

Opowieści z Narni: Lew, Czarownica i Stara Szafa (2005)

Opowieści z Narni: Lew, Czarownica i Stara Szafa (2005) kadr z filmu

Opowieści z Narni to legendarna seria, swoiste uzupełnienie Władcy Pierścieni – autor książkowego pierwowzoru, C.S. Lewis,  przyjaźnił się z J. R. R. Tolkienem i wspólnie z nim opracował założenia fantasy jako gatunku literackiego. Film jest doskonale znany, ale postanowiłem umieścić go na tej liście z dwóch powodów. Po pierwsze, nie ma zbyt wielu wysokobudżetowych blockbusterów będących czystą fantasy, a nawet wśród nich Lew, Czarownica i Stara Szafa wyróżnia się na plus.

Znacznie ważniejszy jest jednak drugi powód. Pierwsza część Opowieści z Narni to po prostu bardzo dobry film familijny – może i nie wybitny, ale na pewno zapadający w pamięć. Na szczególne wyróżnienie zasługuje imponująca warstwa wizualna oraz efekty specjalne, za które odpowiadały kultowe wówczas studia Industrial Light & Magic oraz Weta Workshop. Sama historia jest być może nieco banalna, ale została opowiedziana z pasją, a dziecięcy aktorzy wcielający się w czwórkę głównych bohaterów, pomimo braku doświadczenia, stworzyli zapadające w pamięć role.

Osobiście na równi z Lwem, Czarownicą oraz Starą Szafą stawiam również drugą część serii, Księcia Kaspiana, co stoi w sprzeczności z opinią większości widzów. Mimo to Opowieści z Narni powinien obejrzeć każdy fan Władcy Pierścieni, bo to jeden z tych klasyków fantasy, które trzeba znać.

Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów (2024)

Kadr z filmu "Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów"

Umieszczenie Wojny Rohirrimów w tym zestawieniu to oczywista oczywistość, w końcu jest to film osadzony w Śródziemiu… Ale czy aby na pewno? W końcu mamy tutaj do czynienia z projektem pobocznym, czymś w rodzaju sequela do oryginalnej trylogii, który opowiada historię dziejącą się kilkaset lat wcześniej.

Zresztą Władca Pierścieni: Wojna Rohirrimów to film animowany, i to nie byle jaki, bo to pełnoprawne, japońskie anime. Za sterami reżysera zasiadł Kenji Kamiyama, weteran branży i twórca wybitnego anime Ghost in the Shell: Stand Alone Complex. Choć materiał źródłowy w postaci jednego z dodatków do Władcy Pierścieni był nadzwyczaj skąpy (tylko kilka stron), to twórcom filmu udało się stworzyć dość banalną, ale ciekawą opowieść, przybliżającą mało znany okres w historii Śródziemia. Nie jest to wybitne dzieło, ale jak na fantasy sprawdza się naprawdę nieźle, a animowana forma zdecydowanie pasuje do świata Tolkiena – mam nadzieję, że w przyszłości pojawi się więcej podobnych filmów.

Reklama

Excalibur (1981)

Excalibur (1981) kadr z filmu

Legendy arturiańskie są jednym z głównych źródeł gatunku fantasy. Nic więc dziwnego, że na tej liście musiał znaleźć się przynajmniej jeden film z królem Arturem w roli głównej – postanowiłem więc wybrać taki, który jest nie tylko najlepszy, ale też wyróżnia się najbardziej fantastycznym klimatem. A pod tym względem Excalibur nie ma sobie równych.

Jego twórca, angielski reżyser John Boorman, pomimo relatywnie niskiego budżetu stworzył niesamowity wręcz świat, w którym magia miesza się z kolorowymi sztandarami i błyszczącymi, żelaznymi zbrojami płytowymi. Gdy dodać do tego absolutnie wybitną muzykę, w tym zapożyczenia z Carmina Burana Carla Orffa, okazuje się, że Excalibur jest najbardziej klimatycznym filmem z tej listy. Serdecznie go polecam, bo zdecydowanie warto! 

Legenda (1985)

Legenda (1985)

Ostatni już film z lat 80. z tego zestawienia – ale co poradzę, to właśnie ten okres był kluczowy dla rozwoju fantasy, przynajmniej tej w tradycyjnym, zachodnim wydaniu. A Legenda to pod wieloma względami gratka, chociażby dlatego, że w głównej roli wystąpił Tom Cruise, który ugania się za pewnym niesfornym jednorożcem…

Legenda stanowi adaptację najpopularniejszej powieści Petera S. Beagle’a, jednego z ważniejszych pisarzy fantasy. Gdy piszę tę recenzję, na biurku trzymam inne jego dzieło, “Pieśń karczmarza”. Dużo lepsze od “Legendy”, której książkowej wersji nie lubię. Sam film natomiast nie jest zły, choć jest to banalna baśń – na mnie nie zrobiła zbyt wielkiego wrażenia, ale wam powinna się spodobać!

Reklama

Księżniczka Mononoke (1997)

Księżniczka Mononoke (1997) kadr z filmu

Studio Ghibli już dawno stało się ogólnoświatowym fenomenem, wykraczającym daleko poza Japonię, zresztą tak samo jak jego twórca, Hayao Miyazaki. Jednak w 1997 r., gdy powstawała Księżniczka Mononoke, popularność Ghibli za granicą jeszcze nie była aż tak duża, przynajmniej nie w głównym nurcie kultury. A szkoda, bo to świetne połączenie klasycznej baśni z fantasy, za którą kryje się zaskakująco dużo mroku.

Opowieść o młodym księciu przeklętym przez demona, który wyrusza w podróż, aby znaleźć sposób na klątwę i spotyka podczas niej tytułową księżniczkę, która uważa się za wilczycę oraz dziecko lasu – brzmi baśniowo, prawda? Rzeczywiście opowieść ma strukturę baśni, ale uważam, że wychodzi poza nią, bo Miyazaki konstruuje zaskakująco ciekawy świat, który nie jest podporządkowany samej opowieści. Księżniczkę Mononoke ogląda się nie tylko dla samej historii, ale właśnie dla przedstawionej wizji innego świata, która do dzisiaj zachwyca pomysłowością, drobiazgowością oraz wizualnym rozmachem.

Dungeons and Dragons (2023)

Dungeons and Dragons (2023) kadr

Czym byłaby współczesna fantastyka bez Lochów i Smoków oraz, szerzej, całego nurtu gier fabularnych, które są obecnie najpopularniejszą częścią tego gatunku? Trudno mi nawet wyobrazić sobie świat bez D&D, szczególnie że filmowa adaptacja tej gry, czy może raczej świata tej gry, jest naprawdę niezła.

Filmowe Dungeons and Dragons stanowi połączenie klasycznego fantasy z… komedią. Tak, zgadza się, film wypełniony jest humorem i sprawia wrażenie zapisu jakiejś kampanii fabularnej poprowadzonej przez mistrza gry-żartownisia. Dowcipy sypią się gęsto – nie zawsze trafiają, ale są na tyle dobre, że trzeba być wyjątkowym mruczkiem, żeby nie śmiać się przez większość filmu. Sama fabuła też jest niezła, choć niektórym ludziom może wydać się nadmiernie schematyczna. Mnie to jednak nie przeszkadzało, szczególnie że Chris Pine w głównej roli wypada wręcz olśniewająco – jak przystało na barda w D&D!

Reklama

Napisz komentarz

By korzystać ze strony, zaakceptuj ciasteczka. Więcej informacji

Strona korzysta z ciasteczek (głównie Google Analytics) w celu zapewnienia jak najlepszej technicznej jakości usług. Ciasteczka są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony, dlatego prosimy cię o zaakceptowanie naszej polityki.

Zamknij