Choć w ostatnich latach pojawiło się kilka horrorów o opętaniu w różnych religiach, to numerem jeden wciąż pozostaje chrześcijaństwo. I to nie byle jakie, bo w filmach demony niemal zawsze gnębią katolików. A przynajmniej tak jest w uniwersum Obecności, czyli produkcie marketingowym, który dla kina grozy jest tym, czym McDonald’s dla fast foodów. Zakonnica II, kontynuując spożywczą metaforę, przypomina raczej odgrzewany kotlet schabowy – wiadomo, czego się po nim spodziewać, da się go zjeść, ale zdecydowanie brakuje w nim świeżości i smaku.
O czym opowiada Zakonnica II? Fabuła horroru z uniwersum Obecności
Obecność odniosła ogromny sukces, głównie za sprawą reżyserskiego talentu Jamesa Wana. Pojedynczy film przerodził się w całe uniwersum, w którym obecnie panuje bałagan. Pierwsza część Zakonnicy to coś w rodzaju prequela serii, po raz pierwszy przenoszącego akcję poza USA. Pamiętam, jak oglądałem ten film na maratonie horrorów z dobrym kumplem, z którym dzisiaj spotykam się może raz na pół roku. Bawiliśmy się nieźle, ale to dlatego, że film był absurdalny, groteskowy, a momentami po prostu słaby – tutaj przeczytasz jego recenzję.
Niestety dwójka to dokładnie taki sam film, jak jedynka, tylko nieco lepiej napisany i wykonany. Z naciskiem na nieco. Fabuła jest prosta jak but – Valak wciąż grasuje po świecie i morduje ludzi związanych z Kościołem, a siostra Irene musi go powstrzymać. Tym razem wspiera ją młodziutka siostra Debra z Missisipi. Demon ewidentnie szuka czegoś po całej Europie, wykorzystując do tego ciało biednego, opętanego Francuzika. Czy tym razem uda się powstrzymać Valaka?
Klisze i absurdy, czyli nihil novi w kinie grozy
Zakonnica II nie wprowadza do gatunku absolutnie nic nowego. Film powtarza te same motywy, co w jedynce, nie siląc się nawet na odrobinę oryginalności. Fabuła to zbiór klisz, których jedynym zadaniem jest prowadzić historię przez coraz to kolejne straszne sekwencje. Po absurdalnym wstępie, którego krytykę z litości pominę, dostajemy całkiem dwa ciekawe wątki: śledztwa prowadzonego przez siostrę Irene oraz życia w szkole dla dziewczynek. Niestety im dalej w las, tym idiotyczniej, a w grę wchodzą (oczywiście!) kolejne starożytne artefakty.
Finał Zakonnicy II bije wszelkie rekordy głupoty. Jest absurdalny i wręcz groteskowy. Nie będę spoilerował, ale jest w filmie kilka momentów, w których zacząłem się śmiać. Dobrze, że poszedłem do IMAX-a i było na tyle głośno, że nie zepsułem zabawy innym widzom. Trochę szkoda, że poważny horror kończy się w tak absurdalny sposób. Nie jestem w tej krytyce osamotniony, bo podobną opinię miały dwie różne grupki widzów, którzy rozmawiali ze sobą po wyjściu z kina.
Struktura filmu to jego największa wada – lub zaleta!
Od strony technicznej trudno się do filmu przyczepić. Praca kamery przez cały czas była bardzo dobra, a reżyser, Michael Chaves, popisał się kilkoma ciekawymi ujęciami. Realia lat 50. są odwzorowane wiarygodnie i dodają Zakonnicy II klimatu, zresztą podobnie jak niezła gra aktorów. Najlepiej sprawdza się Taissa Farmiga jako siostra Irene oraz Jonas Bloquet jako opętany Francuzik, zaskakująco dobry występ zaliczyła też młoda Kateryn Rose Downey jako Sophie. Natomiast Storm Reid jako siostra Debra sprawiała wrażenie nieco zagubionej, nawet jeśli w kilku scenach aktorce udało się pokazać charyzmę.
Największą wadą (a dla niektórych zaletą) Zakonnicy II jest podejście twórców do kręcenia strasznych sekwencji. Można odnieść wrażenie, że strukturę filmu napisało AI lub grupa smutnych panów w garniturach z zarządu New Line Cinema. Historia jest prowadzona mniej więcej tak: straszna sekwencja -> trochę fabuły -> straszna sekwencja -> trochę fabuły -> straszna sekwencja -> trochę fabuły… I tak aż do końca filmu!
Co prawda straszne sekwencje są w większości świetnie nakręcone i pomysłowe, ale co z tego, skoro zawsze musi wieńczyć je jumpscare? Tych w filmie jest zdecydowanie za dużo, ale to nic nowego – straszne mordy straszyły już w pierwszej części Zakonnicy. Odniosłem wrażenie, że w dwójce jest nieco mniej jumpscare’ów (choć wciąż jest ich dwadzieścia razy za dużo), na czym film trochę zyskał. Trochę.
Swoją drogą – czy ktoś z was się kiedyś zastanawiał, co się stanie, jak demon złapie uciekającego bohatera? Bo tytułowa zakonnica ciągle krzyczy, robi przerażające miny i w kilku scenach goni ludzi, choć teoretycznie ma taką moc, że może ich po prostu spopielić. Po co to robi? Jakie są możliwości demonów w uniwersum Obecności? Czy mają jakieś limity? Jak tak, to jakie? Powstało już tyle filmów, widziałem je wszystkie, a wciąż nie znam odpowiedzi na te pytania. Jak mam się bać, skoro demon goni swoje ofiary jak w jakiejś tandetnej kreskówce? Czysta groteska!
Zakonnica II: moja opinia. Co sądzę o filmie?
Jeśli ktoś ma ochotę pójść do kina na średni, niezbyt straszny horror, to Zakonnica II będzie jak znalazł. Ja niestety wymagam od kina nieco więcej, niż tylko sprawnie nakręconego produkcyjniaka, który po raz setny kopiuje te same motywy. Film oglądało mi się nieźle, a w kilkunastu momentach jumpscare’y zadziałały. Tylko że nie ma to nic wspólnego z prawdziwym strachem, a tego w trakcie seansu nie odczułem. Było raczej zabawnie, głównie przez absurdalne sceny z elementami groteski.
- oryginalny tytuł: The Nun II
- data premiery: 2023
- gatunek: horror
- reżyseria: Michael Chaves
- scenariusz: Akela Cooper, Ian Goldberg
- aktorzy: Taissa Farmiga, Jonas Bloquet, Storm Reid, Anna Popplewell, Katelyn Rose Downey
- moja ocena: 5/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.