Blumhouse Productions jest dla horroru tym, czym McDonald’s dla fast foodów. Filmy tej wytwórni są niemal zawsze kręcone w ten sam sposób, przez co wyglądają tak samo i opowiadają bardzo podobne historie. Urojenie nie jest wyjątkiem, bo w roli antagonisty zamiast pluszowego misia można było równie dobrze osadzić laleczkę Annabelle czy inną zabawkę, a fabuła za wiele by się nie zmieniła. A może by nawet na tym zyskała?
Dlaczego pluszowe misie śnią o grzecznych dziewczynkach?
Urojenie zaczyna się jak każdy schematyczny horror z ostatnich piętnastu lat. Mamy rodzinę po przejściach, która wprowadza się do nowego domu, kryjącego sekret z przeszłości. Tym razem rodzina jest patchworkowa, bo główna bohaterka Jessica nie ma własnych dzieci, a jest macochą dla dwóch sióstr swojego chłopaka.
Zresztą sekret z przeszłości dotyczy bezpośrednio jej, bo dom należy do chorego psychicznie ojca Jessiki. A gdzieś w piwnicy, za zamkniętymi drzwiami, leży pluszowy miś Chauncey, na którego natrafia najmłodsza z dziewczynek, Alice. Co stanie się dalej, wie chyba każdy, kto widział w życiu więcej, niż jeden horror.
Tani horroroburger z Blumdonald’s
Chciałbym napisać coś ciekawego o Urojeniu, ale to standardowy, niezbyt ciekawy film ze studia Blumhouse. Pomysł na fabułę jest całkiem ciekawy, przynajmniej na papierze. Mała dziewczynka znajduje pluszowego misia i zaprzyjaźnia się z nim, a wszyscy wokół myślą, że to jej wymyślony przyjaciel. Miś był już wcześniej przyjacielem jej macochy, ale ta zapomniała o traumatycznych przeżyciach z przeszłości i na nowo odkrywa prawdę.
Tak naprawdę Urojenie zbudowano na zbiorze odgrzewanych, niezbyt angażujących klisz. Demoniczna zabawka? Jest. Tajemnica z przeszłości? Jest. Przerażający świat zjaw? Jest. Dziwna staruszka z sąsiedztwa? Jest. Nie ma tutaj za grosz oryginalności, może poza wspomnianym już światem nadnaturalnym, który wyszedł naprawdę ciekawie. Unikając spoilerów, widzimy go przez jakiś czas na ekranie. Nie jest to wizja na miarę „Alicji w krainie czarów”, ale reżyser Urojenia, Jeff Wadlow, dopracował ją od strony technicznej, a to się ceni!
W ogóle większość elementów Urojenia, od warstwy technicznej, przez scenariusz, aż po elementy horrorowe, jest aż do bólu poprawna. Film w żadnym momencie, nawet we wspomnianych sekwencjach związanych ze światem nadnaturalnym, nie wybija się ponad przeciętność. Ot, horrorowy fast food dla mało wybrednych.
Urojenie czy może raczej Zanudzenie?
Poza wspomnianą już przeciętnością, największą wadą Urojenia jest nuda. Film przechodzi przez część sekwencji bez przekonania, bo trzeba popchnąć fabułę do przodu lub po prostu wymaga tego struktura dramatyczna opowieści. Oczywiście pojawiają się zwroty akcji, ale są one na tyle oczywiste, że trudno się nimi zaskoczyć. Fabułę można było spokojnie skondensować, wycinając zbędne 15 minut materiału.
Natomiast scen horrorowych jest raczej niewiele, a większość z nich nie jest straszna. Efekty specjalne są OK, choć wygląd dużego pluszowego misia jest na tyle nieporadny, że wręcz chciało mi się śmiać.
Przeciętnie jest też w warstwie aktorskiej. Właściwie cała obsada gra średnio, a wręcz słabo. DeWanda Wise jako Jessica jest całkowicie wycofana, brakuje jej charyzmy, Tom Payne jako ojciec rodziny jest… dziwny, a Taegen Burns jako starsza siostra Taylor sprawia wrażenie zagubionej. Młodsza z dziewczynek, Alice, jest na siłę udziwniona i mówi z denerwującą manierą. No sorry, Blumhouse, stać was na lepszych aktorów lub lepszego reżysera.
Urojenie: moja opinia
Urojenie nie wyróżnia się niczym spośród innych, przeciętnych horrorów, które pojawiają się w polskich kinach. Film da się obejrzeć bez bólu głowy, ale nie jest on ani straszny, ani ciekawy, ani przełomowy. Sekwencje rozgrywające się w świecie nadprzyrodzonym są całkiem fajne, kojarzą się z horrorową wersją „Alicji w krainie czarów”, ale to za mało, żeby pozytywnie ocenić Urojenie.
- oryginalny tytuł: Imaginary
- data premiery: 2024
- gatunek: horror
- reżyseria: Jeff Wadlow
- scenariusz: Jeff Wadlow, Greg Erb
- aktorzy: DeWanda Wise, Tom Payne, Betty Buckley, Taegen Burns, Pyper Braun
- moja ocena: 4/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.