Z aktorów, którzy mają cojones, największe ma Clint Eastwood. Może teraz jest to starszy pan przypominający swoim wyglądem mumię, ale słodki jeżu, kogo on w swoim życiu nie zagrał! Trylogia dolarowa, “Ucieczka z Alcatraz”, “Gran Torino”, mam wymieniać dalej? A ilu złych i dobrych ludzi nie zabiły grane przez niego postacie! Zresztą po co argumentować, kto nie zgadza się ze mną w temacie cojones Eastwooda, cóż, ten ma problem. A jednak nawet ja przyznaję, że na starość nasz filmowy Harry Callahan stracił dużo, wręcz bardzo duże ze swojej pierwotnej charyzmy i siły charakteru.
“Przemytnik” to film tak gatunkowy, że aż ocierający się momentami o autoparodię. Mamy Eastwooda, podstarzałego hodowcę lilii, który przy okazji jest skłócony z prawie całą rodziną. A że handel liliami ze swojej farmy to w dobie internetu biznes niezbyt intratny, grany przez Eastwooda Earl Stone potrzebuje kasy. No, w wieku 90 lat ciężko znaleźć jakąś porządną i legalną robotę, więc Earl łapię fuchę przemytnika na usługach meksykańskiego kartelu. A, no i oczywiście gdzieś tam w tle kręcą się Bradley Cooper i Michael Peña, agenci DEA, którzy wpadają na trop mocodawców Earla.
Clint Eastwood wybitnym reżyserem nie jest, a “Gran Torino” to wyjątek potwierdzający regułę. Koniec, kropka. Bo “Przemytnik” to jeden z najbardziej bezpłciowych artystycznie filmów, jakie miałem okazję ostatnimi czasy zobaczyć. Przypomina w tym względnie słabe “Sully” z 2016 roku, swoją drogą też film Eastwooda. Po prostu w “Przemytniku” ani zdjęcia, ani montaż, ani nawet gra aktorów nie mają w sobie ani odrobiny werwy. Wiecie, to styl kręcenia filmów z cyklu “rada nadzorcza uważa, że filmy gangsterskie się teraz sprzedają, no to nakręćcie tam coś gangsterskiego, OK?”. Szczególnie słabo jest na drugim planie aktorskim – Copper, Peña czy Fishburne w roli dyrektora chicagowskiego oddziału DEA nie mają co grać. Po prostu snują się smętnie po korytarzach biura i wygłaszają równie smętne formułki o “statystykach aresztować”. Zresztą nawet latynoscy gangsterzy są bardzo stereotypowi i jeszcze bardziej bezbarwni.
Pan Earl, główny bohater, ratuje film. A raczej próbuje, bo nie jestem do końca przekonany, czy Eastwoodowi udała się trudna sztuka udźwignięcia na barkach ciężaru “Przemytnika”. Wiecie, staruszek gra doskonale, z ikrą, ma w sobie jeszcze trochę dawnej werwy, ale przez większość filmu jeździ sobie tam i z powrotem po Ameryce. Niby szmugluje narkotyki, ale napięcia to w tym wszystkim ze świecą szukać. Jasne, w drugiej połowie filmu wybrzmiewają wątki rodzinne, które skądinąd okazują się emocjonalną bombą, ale na gdyby oceniać “Przemytnika” jako film akcji czy thriller, cóż, jest słabo.
Na szczęście Eastwood nie idzie na kompromisy. W wielu momentach wychodzi z niego stary republikanin, czy to w scenach, w których narzeka na współczesną młodzież, czy w chwilach, w których wyśmiewa amerykańską poprawność polityczną. Rozumiem, że jest to prztyczek w nos hollywoodzkiej śmietance aktorskiej, ale mimo wszystko czasami robi się to aż niesmaczne. Wolałbym też, żeby reżyser skupił się na dopracowaniu pozostałych, kulejących aspektów filmu.
Cóż, ciężko jest w tym przypadku napisać coś więcej. W przeciwieństwie do wspomnianego wcześniej fenomenalnego “Gran Torino”, “Przemytnik” to dzieło wykastrowane, absolutnie bezpłciowe. Film nieźle sprawdza się jako dramat rodzinny, głównie dzięki grze samego Eastwooda i jego byłej żony, ale zdecydowanie zawodzi jako sztampowa, niezbyt strawna całość. Brak tutaj napięcia i realizacyjnego talentu. Cóż, mam nadzieję, że na koniec życia Clint Eastwood wykrzesze z siebie jeszcze trochę werwy i uraczy widownię czymś choć w połowie tak dobrym jak “Gran Torino”. Bo “Przemytnik” byłby zaiste rozczarowującym pożegnaniem legendy westernu ze światem kina.
- oryginalny tytuł: The Mule
- rok premiery: 2019
- gatunek: thriller
- reżyseria: Clint Eastwood
- scenariusz: Nick Schenk
- aktorzy: Clint Eastwood, Bradley Cooper, Laurence Fishburne, Michael Peña, Taissa Farmiga, Dianne Wiest
- moja ocena: 5/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.