Ostatnio zaobserwować można wysyp filmów podejmujących tematykę rasizmu w USA. Przykłady? “Nienawiść, którą dajesz”. “Gdyby ulica Beale umiała mówić”. No i, oczywiście, “Green Book”. Film zdecydowanie antyrasistowski, który, o ironio, jest oskarżany w USA przez progresywną lewicę właśnie o rasizm. Okej, ale odsuńmy na bok kwestie polityczne i zadajmy sobie pytanie – jakim filmem jest “Green Book”?
Cóż, odpowiedź jest prosta, “Green Book” to świetny kawał kina. Osadzony w latach 60, film opowiada o trasie koncertowej wybitnego czarnoskórego pianisty, którego szoferem zostaje Tony Lip, brooklyński cwaniaczek. Cóż, fabuła nie jest skomplikowana. To coś w stylu znienawidzonych questów z niektórych FPSów, z cyklu “eskortujemy VIPa z jednego miejsca na drugie, ma dotrzeć na czas”. Ale prostota, przynajmniej w tym wypadku, wcale nie oznacza niczego złego. Scenariusz inteligentnie podejmuje nie tylko temat samego rasizmu, ale także bardzo trafnie, choć pobieżnie przedstawia grupy społeczne lat 60. Tony Lip jest emanacją cwanego Jankersa, który żyje od biznesu do biznesu, wiecznie kombinując, jak tu się dorobić. Coś jak nasz polski stereotyp Janusza, lecz z o wiele większą klasą.
No właśnie, protagoniści. Tony Lip. Don Shirley. Obaj zagrani fenomenalnie. To silnie zarysowane, wiarygodne postacie, mające własne ambicje, marzenia, charakterystyczne zachowania. Dzięki charyzmie Viggo Mortensterna oraz Mahershala Ali obie główne postaci, napięcia i relacje zachodzące pomiędzy nimi, są perfekcyjnie wybrzmiewającą osią fabuły. Poza tym, nie oszukujmy się, sceny komediowe z udziałem tej dwójki to czyste złoto. Szczególnie moment nauki pisania listów, kilka osób na sali kinowej nie mogło przestać się śmiać. Ciekawie podjęto też temat zmiany poglądów protagonistów – jak to w kinie drogi, wraz z upływem czasu obaj rewidują swoje poglądy na rzeczywistość, powoli zaczyna się pomiędzy nimi tworzyć solidna, męska przyjaźń.
Jak na film osadzony w latach 60 przystało, dużo w “Green Book” nawiązań do kultowych dla tamtych czasów tekstów kultury, w głównej mierze piosenek. W bardzo ciekawy sposób uzupełniają one podjęty przez film temat rasizmu, uzupełniają i budują kontekst. Mimo wszystko odniosłem wrażenie, że obraz lat 60 jest tutaj znacząco uproszczony i wygładzony. Jest tu też kilka scen o poważnym, symbolicznym charakterze, z których najbardziej spodobał mi się moment zatrzymania się na autostradzie – poprzez wspomnianą wcześniej, wyraźną symbolikę reżyser z pazurem pokazuję biedę i niesprawiedliwość, z którą musieli się w latach 60 mierzyć amerykańscy Murzyni.
Niestety parę momentów, szczególnie końcowa scena z policjantem, jest przesadzonych. Nie pasują one tonem do całej historii i psują jej wydźwięk. Trochę szkoda, bo od strony technicznej film jest całkiem sprawnie zrealizowany, jedynie w kilku momentach miałem wrażenie, że ktoś dokonał zbyt daleko idących cięć na stole montażowym, a sceny z kolejnych miejsc koncertowych następowały po sobie zbyt szybko. Uważam też, że wycięcie kilku minut z nieco przydługiego wstępu zrobiłoby “Green Book” na dobre, pozwoliłoby dodatkowo rozbudować wątek podróży po wiejskich regionach Ameryki. No i product placement KFC. Żywcem wyjęty z lokowania Berlinek w “Listach do M”. No, może nieco przesadzam, ale widać, że KFC sypnęło twórcom trochę grosza.
Ciężko jednak nie zachwycać się tym filmem. Jest sprawnie zrealizowany, skrojony pod Oscary, ale widać też, że reżyser oraz dwójka głównych aktorów włożyła weń ogrom serca. Absolutnie nie jestem w stanie za amerykańskimi krytykami doszukać się tutaj żadnego argumentu na rzecz tego, że film jest rasistowski czy “propaguje niewłaściwą wizję progresywizmu”. W Polsce, z tego co zauważyłem, większość krytyków jest zachwycona “Green Book”, czemu absolutnie się nie dziwię.
- oryginalny tytuł: Green Book
- data premiery: 2018
- gatunek: dramat/komedia
- reżyseria: Peter Farrelly
- scenariusz: Brian Hayes Currie, Peter Farrelly
- aktorzy: Viggo Mortensen, Mahershala Ali
- moja ocena: 8/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.