Endless (2017) to jeden z najdziwniejszych horrorów, jakie widziałem

Reklama

Lubię dziwne filmy. Zazwyczaj mają unikatowy klimat, który sprawia, że dzieło jest w stanie wywrzeć na mnie spore wrażenie. O ile oczywiście uda się w ów klimat wczuć. Poza tym analiza ciężkich do zrozumienia historii po prostu sprawia mi dużo przyjemności. “Endless” to jeden z tego typu filmów. Ten niskobudżetowy horror SF ma w sobie to coś, co przykuło mnie do ekranu na ponad półtorej godziny.

Plakat filmu

Film skupia się na dwóch braciach (swoją drogą granych przez obu reżyserów), którzy wyrwali się z kultu czczącego UFO. Po kilku latach samotnego życia i ciężkiej pracy za marne pieniądze jeden z braci, Aaron, postanawia wrócić do Obozu Arkadia, siedziby sekty, by zobaczyć, czy faktycznie jest tam tak źle. Jego brat, Justin, początkowo nie jest zachwycony tym pomysłem, ale po chwili namysłu zgadza się towarzyszyć Aaronowi. Bracia przyjeżdżają zatem do Arkadii, gdzie są życzliwie ugoszczeni przez dawnych współwyznawców… A potem zaczynają się dziać te wszystkie dziwne rzeczy.

Nie zrozumcie mnie źle, wcale nie jest aż tak dziwnie. Z początku w obozie faktycznie mają miejsce rzeczy, które zaskakują braci. Członkowie sekty to barwna feeria postaci, z których każda jest mniej lub bardziej niepokojąca. Duet reżyserów przez pierwszą godzinę bardzo sprawnie buduje napięcie. Protagoniści z każdą minutą dostrzegają coraz to kolejne zwiastuny nadchodzącego niebezpieczeństwa, ukryte pod postacią wbitych w ziemię kamiennych totemów, czy budzącego zaniepokojenie zachowania członków sekty. Przedstawione na ekranie wydarzenia są mocno niejednoznaczne, nie jesteśmy pewni, ile prawdy (o ile w ogóle) kryje się w wierzeniach kultystów.

Stety lub niestety cała niejednoznaczność znika w drugiej połowie filmu. Reżyserzy “Endless” odkrywają karty i robią to w bardzo łopatologiczny sposób. Sam koncept na rozwiązanie tajemnicy jest dobry i z ogromnym potencjałem, ale sposób jego ujawnienia wzbudził u mnie spory niesmak. Owo wyłożenie kart powinno mieć miejsce później, co pozwoliłoby przedłużyć niepewność i napięcie wytworzone przez atmosferę niejednoznaczności. Niestety tłumaczenie wszystkiego jak krowie na rowie odarło “Endless” z niezwykłości. Szkoda, oj szkoda, bo sam pomysł był cholernie kreatywny. Tym niemniej jednak, pomimo mojego narzekania, końcówkę filmu wciąż oglądałem z zaciekawieniem. Ostatnie pięć minut może było zbyt hollywoodzkie, ale nie było aż tak złe. Niestety “Endless” choruje na coś, co jest bolączką wielu innych niskobudżetowych filmów – ogrom niewykorzystanego potencjału.

Reklama

Zmarnowane pomysły skutecznie dobija przeciętne aktorstwo. Znów nie ma tragedii, szczególnie jeżeli chodzi o członków sekty, ale wcielający się w główne role Aaron Moorhead i Justin Benson zagrali bardzo przeciętnie. Mieli swoje momenty, ale parę scen z ich udziałem (tych szczególnie wymagających pokazania burzliwych emocji, jak np. sceny kłótni) wypadło niewiarygodnie. Kilka postaci epizodycznych natomiast to poziom “Trudnych Spraw”. Nie poświęcono im zbyt dużo czasu ekranowego (na szczęście!), ale ta sztuczność wciąż razi i wybija z klimatu.

Świetnie natomiast wypadła praca kamery. Ujęcia, jak na możliwości budżetowe, mają odpowiedni  rozmach, ale nade wszystko są ciekawie wykonane. Ruchy kamery są bardzo dziwne i budzą niepokój. Niektóre kadry są brudne, momentami niewyraźne, a postacie jakby przysypane piaskiem. Czasami oślepia nas słońce, ale jego światło też jest dość dziwnej barwy. Wbrew pozorom i mimo początkowych wątpliwości zabiegi te ostatecznie zdają egzamin. Nie sądziłem, że tak nietypowymi sposobami inscenizacyjnymi da się spotęgować atmosferę niezwykłości i cóż, miło się zaskoczyłem. Nawet niezłe są też efekty specjalne, za wyjątkiem płomieni ogarniających chatkę – efekt ten wyglądał na tanie CGI rodem z jakiś youtubowych vlogów.

“Endless” wpadł mi w oko już dawno temu. Zachęcił mnie do niego bardzo ładny plakat oraz tajemniczy opis fabuły. Niestety trochę potrwało, zanim film ten wyszedł na jakimś VOD.  Teraz, jakiś czas po seansie, wiem już, że niestety nie spełnił on moich oczekiwań. Ale to chyba dlatego, że liczyłem na prawdziwą offscreenową perełkę, a nie na zwyczajnie niezły film, z bardzo interesującym i niezwykłym pomysłem na siebie oraz z toną zmarnowanego potencjału. Mimo to polecam “Endless” wszystkim fanom dziwnych horrorów z klimatem.

  • oryginalny tytuł: The Endless
  • data premiery: 2017
  • gatunek: SF/horror
  • reżyseria: Aaron Moorhead, Justin Benson
  • scenariusz: Justin Benson
  • aktorzy: Aaron Moorhead, Justin Benson, Tate Ellington, Callie Hernandez
  • moja ocena: 6/10
Reklama

Napisz komentarz

By korzystać ze strony, zaakceptuj ciasteczka. Więcej informacji

Strona korzysta z ciasteczek (głównie Google Analytics) w celu zapewnienia jak najlepszej technicznej jakości usług. Ciasteczka są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony, dlatego prosimy cię o zaakceptowanie naszej polityki.

Zamknij