Wraz z początkiem lat 50 amerykańskie kina były świadkiem inwazji filmów science fiction opowiadających o obcych. W większości przypadków nie były to dzieła ambitne, a raczej sensacyjny wypełniacz ramówki mający skusić przede wszystkim młodszych widzów. Stąd też zazwyczaj kosmitów pokazywano jako przerażające bestie, a kino science fiction lat 50 zostało nierozerwalnie związane z horrorem. Oba gatunki uważano wówczas za podrzędne wobec klasycznego dramatu czy komedii, co wpływało na skrajnie komercyjne podejście do horrorów SF, a także na zatrudnianie reżyserów oraz scenarzystów o niewielkich (a wręcz nieistniejących) ambicjach. Oczywiście pojawiały się też droższe, wysokobudżetowe widowiska, ale na przestrzeni dekady było ich raptem kilka. Co ciekawe, dwa najważniejsze filmy science fiction lat 50 – Inwazja porywaczy ciał (1956, reż. Don Siegel) oraz recenzowany Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia – były relatywnie tanie w produkcji, a ich artystyczną wartość dostrzeżono dopiero po latach.
Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia opowiada o kosmicie Klaatu, który wraz z robotem Gorgiem wylądował w spodku kosmicznym w jednym z waszyngtońskich parków. Choć obcy przybywa na Ziemię z pozornie prostym zadaniem przekazania posłania do wszystkich narodów, tak naprawdę amerykański rząd stawia przed nim szereg przeszkód, na czele z czołgami, żołnierzami i upierdliwą biurokracją. Klaatu postanawia na własną rękę poznać amerykańskie społeczeństwo i znaleźć sposób na pokojowe wypełnienie misji.
Choć reżyser filmu, Robert Wise, ma na koncie dwa Oscary za West Side Story (1961) oraz Dźwięki muzyki (1965), jego postać niejako zaginęła w mrokach historii kina. Może i nieco przesadzam, bo postać ta wciąż znajduje się w licznych opracowaniach filmoznawczych, ale Wise nakręcił kilka świetnych filmów, o których pamiętają głównie najwierniejsi kinomaniacy. Reżyser ten doskonale czuł i operował konwencjami kina science fiction, czego dowodem jest zarówno recenzowane dzieło pochodzące z wczesnego okresu jego twórczości, jak i znacznie późniejsza, wybitna Tajemnica Andromedy (1971). Co ciekawe, Wise nie bał się też innych gatunków, a w jego filmografii można znaleźć liczne przykłady horrorów, musicali, komedii czy kryminałów.
Fabuła Dnia, w którym zatrzymała się Ziemia jest niezwykle prosta, ale też przełomowa w swoich założeniach. Oto obcy (choć wyglądający jak człowiek) przybywa na Ziemię z pacyfistycznym posłannictwem, w zrealizowaniu którego przeszkadza mu amerykański rząd. Nie tylko mamy tutaj do czynienia z odwróceniem popularnego wówczas schematu dobre US Army kontra zły obcy, ale też dość pesymistyczny komentarz na temat agresji wpisanej w ludzką naturę. Amerykańskie społeczeństwo oraz rząd na wieść o ucieczce Klaatu reaguje strachem oraz przemocą, co ma ostatecznie zgubne skutki. Warto przy tym zwrócić uwagę na to, że amerykańskie wojsko jest w filmie przedstawione nie jak profesjonalna armia, a zgraja zagubionych amatorów, którzy w obliczu nieznanego wolą najpierw strzelać, a potem zadawać pytania. Wise podkreśla w ten sposób prymitywizm immanentnie związany z siłą i brutalnością, a także niski poziom rozwoju cywilizacyjnego ukryty za szybkim postępem technologicznym lat powojennych.
Pacyfistyczne przesłanie filmu jest oczywiste i wyłożone bezpośrednio, ale tak naprawdę więże się z nim pewien haczyk. Otóż Klaatu – teoretycznie stroniący od przemocy – ostatecznie ucieka się właśnie do argumentu pięści i jako alternatywę dla ziemskich systemów politycznych proponuje… bezwzględne państwo policyjne, w którym prawo egzekwują pozbawione emocji roboty – coś jak w znacznie późniejszym już Robocopie (1987, reż. Paul Verhoeven), choć bez ironicznego komentarza. Być może w roku premiery filmu, gdy amerykańskie społeczeństwo obawiało się przede wszystkim infiltracji komunistów (co tak genialnie wyraziła wspomniana już Inwazja porywaczy ciał) takie rozwiązanie jawiło się jako coś pozytywnego, jednak z perspektywy czasu trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Klaatu tak naprawdę chciał opresją zastąpić opresję, a Wise ostatecznie chciał pokazać, że z ludzkiej natury nie da się wyeliminować tendencji do przemocy i agresji. Innymi słowy, społeczeństwo po reformach Klaatu byłoby nie utopią, a dystopią w pełnym tego słowa znaczeniu.
Co ciekawe, już na starcie reżyser serwuje widzom muzykę i efekty dźwiękowe charakterystyczne dla ówczesnych horrorów science fiction. Szybko jednak okazuje się, że w Dniu, w którym zatrzymała się Ziemia grozy jest niewiele, a film tak naprawdę opowiada zupełnie inny rodzaj historii o silnym kontekście społecznym. Znów sprawdza się tutaj stara zasada, że gatunek science fiction jest tak naprawdę metodą opowiadania o problemach społecznych współczesnych twórcom. Oczywiście o wielkości dzieła SF często decyduje nie tyle treść, co forma. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na efekty specjalne – przelot statku kosmicznego wciąż robi wrażenie, tak samo jak jego lądowanie oraz design robota Gorta. To właśnie ta postać jest wyrazem obcości Klaatu, który bez bezwzględnego robota wydaje się być zwykłym człowiekiem, także pod względem emocjonalnym. Wygląd Gorta, a także skąpane w świetle efekty specjalne związane z jego niszczycielskim zachowaniem wciąż wyglądają nieźle, dzięki czemu film może poszczycić się fantastycznym klimatem starego, dobrego kina SF.
Seans Dnia, w którym zatrzymała się Ziemia polecam przede wszystkim miłośnikom science fiction. Choć czas łagodnie obszedł się z dziełem Wise’a, warto wciąż mieć na uwadze, że film powstał niemal siedemdziesiąt lat temu, a wówczas w kinie obowiązywały nieco inne konwencje opowiadania historii. Warto jednak przymknąć na to oko i dać szansę Dniowi, w którym zatrzymała się Ziemia. Film Wise’a po dziś dzień jest wielkim osiągnięciem zarówno w warstwie narracyjnej, jak i estetycznej. Choć jego przesłanie nie jest w pełni jednoznaczne, wciąż warto jest docenić filozofię wyznawaną przez Klaatu, który na nieznane nie reagował przemocą, a spokojem i metodą naukową.
- oryginalny tytuł: The Day the Earth Stood Still
- rok premiery: 1951
- gatunek: science fiction
- reżyseria: Robert Wise
- scenariusz: Edmund North
- aktorzy: Michael Rennie, Patricia Neal, Hugh Marlowe
- moja ocena: 9/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.