Kosmici, kręgi zboża i Mel Gibson. Recenzuję Znaki (2002)

Reklama

Z filmami o obcych mam zazwyczaj parę problemów. Po pierwsze, jest skrajnie nieprawdopodobne, by kosmici pod względem fizjonomii przypominali ludzi. Po prostu ewolucja mogła pójść milionem innych ścieżek, szczególnie zważywszy na ogromną różnorodność warunków wyjściowych w jakich mogło powstać życie, przez co hipotetyczni obcy, którym udałoby się stworzyć cywilizację techniczną raczej zbyt bardzo różnili by się od ludzi. Ot, to ten sam problem, który podejmuje Lem w “Edenie”, “Solaris” czy innych utworach. Po drugie, filmy o obcych to często mdła sieczka w rodzaju “Inwazji: Bitwy o Los Angeles”, ani ciekawa, ani nie oferująca sobą niczego nowego.

Plakat filmu

Dlatego “Znaki’ naprawdę mile mnie zaskoczyły. Film przedstawia historię byłego pastora granego przez Mela Gibsona. Eks-duchowny po śmierci żony przechodzi kryzys wiary, w przezwyciężeniu którego pomaga mu jego brat (w tej roli naprawdę utalentowany Joaquin Phoenix). Pewnego dnia nad rankiem dzieci byłego pastora zauważają dziwne kręgi w kukurydzy…

Reżyser, M. Night Shyamalan, powoli buduje napięcie. Raczy nas długimi i bardzo klimatycznymi ujęciami wysokiej kukurydzy i domów na farmie, które momentami wzbudziły u mnie naprawdę duży niepokój. Niestety jednak fabuła filmu jest przewidywalna, więc łatwo się domyślić, że w kukurydzy wcale nie biegają łobuzy z sąsiedniej farmy… Pierwsza połowa “Znaków” jest naprawdę dobrze zrobiona i budzi nadzieje na genialny film. Wraz z bohaterami odkrywamy dziwne zjawiska dziejące się wokół farmy, poddajemy się ogarniającej ich paranoi. Przyznam, że słynne momenty z foliowymi nakryciami głowy, choć u niektórych mogą budzić rozbawienie, dla mnie naprawdę dosadnie świadczyły o ogarniającej protagonistów obsesji na temat kosmitów. Niestety mniej więcej w połowie film zaczyna sporo tracić. Wciąż czułem napięcie, ale szczególnie pod koniec, w jednej z ostatnich scen, dotychczas budowany misternie klimat rozwiał się. Shyamalan moim zdaniem zbyt bardzo poszedł w dosłowność; irytująca jest też przemiana wewnętrzna głównego bohatera, która jak dla mnie była zbyt szybka i niepasująca do przedstawionych na ekranie okoliczności.

Reklama

Na tle fabuł wyróżniają się aktorzy. Mel Gibson zagrał nieźle, choć momentami czuć u niego sztuczność. Bardzo dobra była rola Joaquina Phoenixa – widać było na jego twarzy narastającą obsesję, ale i zmęczenie oraz determinację. Dzieci zagrały bez zarzutu, gratulacje dla reżysera, który bezbłędnie poprowadził je przez niezbyt łatwe role.

Ciekawie wypadła strona estetyczna filmu – niektóre ujęcia są piękne, inne, szczególnie te z farmy i jej okolic, świetnie budują nastrój osaczenia i niebezpieczeństwa. Brak tu wizualnych fajerwerków, film jest bardzo kameralny, co podkreślają dość oszczędne ujęcia. Niezła jest też muzyka, która choć nie wybija się na pierwszy plan, to doskonale stopniuje napięcie i podkreśla co ważniejsze momenty. Jestem niestety trochę zawiedziony jakością efektów specjalnych. Nie jest ich wiele, ale jeden z nich, ten z końca filmu, mocno się zestarzał i po prostu źle wyglądał.

Pomimo paru raczej drobnych wad i potknięć w drugiej połówce, “Znaki” to naprawdę dobry film. Nie błyszczy nadzwyczajnym scenariuszem, ale sprytny pomysł, niezły klimat i kameralna atmosfera potęgująca poczucie zagrożenia sprawiają, że ciężko oderwać się od ekranu. Obowiązkowa pozycja dla fanów kosmitów oraz M. Night Shyamalana.

  • oryginalny tytuł: Signs
  • data premiery: 2002
  • gatunek: thriller SF
  • reżyseria: M. Night Shyamalan
  • scenariusz: M. Night Shyamalan
  • aktorzy: Mel Gibson, Joaquin Phoenix
  • moja ocena: 7/10
Reklama

Napisz komentarz

By korzystać ze strony, zaakceptuj ciasteczka. Więcej informacji

Strona korzysta z ciasteczek (głównie Google Analytics) w celu zapewnienia jak najlepszej technicznej jakości usług. Ciasteczka są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony, dlatego prosimy cię o zaakceptowanie naszej polityki.

Zamknij