Fenomen muzyki disco polo to coś, co nie przestaje mnie zadziwiać. Choć zdawać by się mogło, że Polskę podbił zachodni pop, popularność rodzimych piosenek rodem z Polo TV nie słabnie, a może i nawet rośnie. O ile disco polo nie znoszę, tego typu muzyka irytuje mnie powtarzalnością i liryczną pustką, o tyle nie mam nic do ludzi, którzy lubią słuchać niewyszukanych kawałków. Wszak od zawsze szeroka publiczność szukała w kontakcie ze sztuką nie artyzmu, a rozrywki. Dlatego też, szczególnie w XXI wieku, w którym odchodzi się od podziału na kulturę wysoką i niską, nie ma niczego dziwnego w filmowych biografiach popularnych artystów. Nawet jeśli, w tym przypadku, tytułowy artysta wciąż żyje, a jego kariera ma się dobrze.
Zenek wyprodukowany został przez TVP, które odpowiada także za jego kinową dystrybucję (choć, zgodnie z tradycją rodzimej kinematografii, nie mogło zabraknąć sponsora, tym razem jest to firma Bocian Pożyczki). Film ten powstał zatem, de facto, za publiczne pieniądze, w ramach misji postawionej państwowemu nadawcy przez ustawodawcę. Pomimo krytycznych komentarzy wobec faktu sfinansowania Zenka przez TVP nie mam nic przeciwko tworzeniu biografii popularnych polskich artystów. Wszak wpisuje się to w podpunkt 2.5 Ustawy o radiofonii i telewizji, który mówi, że publiczny nadawca powinien “służyć rozwojowi kultury, nauki i oświaty, ze szczególnym uwzględnieniem polskiego dorobku intelektualnego i artystycznego”. Prawdziwy problem leży jednak w tym, że wyreżyserowany przez Jana Hryniaka film zwyczajnie się nie broni, przez co krytyczne głosy mają w sobie trochę racji.
No, ale dosyć polityki, wszak nie ona jest tutaj istotna. Historia tytułowego protagonisty to mieszanka kilku znanych już w kinie konwencji. Z jednej strony artysta dorastał w zabitej dechami wsi, budzącej skojarzenia z Weselem (2004, reż. Wojciech Smarzowski). Znacznie mniej tutaj jednak mroku, a więcej swojskości, która w wielu momentach przeradza się w mało strawną przaśność. Jest jakiś niezaprzeczalny urok w wiejskich weselach i graniu na takowych za flaszki wódki. W ogóle skojarzenia z filmem Smarzowskiego oraz, siłą rzeczy, z dramatem Wyspiańskiego może i wydają się wyjęte z zupełnie innego porządku rzeczy, ale, prawdę mówiąc, są jak najbardziej trafne. W postaci głównego bohatera uosabia się bowiem ludyczność, którą film bezwstydnie celebruje.
W owej celebracji jest sporo uroku, szczególnie ze względu na ogromną charyzmę młodego Martyniuka. Odgrywający go Jakub Zając świetnie odnajduje się w roli prostego chłopaka ze wsi, którego szczerą namiętnością jest muzyka. Ze względu na naciski rodziców oraz ponurą rzeczywistość późnego PRLu praca protagonisty nad swoim talentem obarczona jest wyrzeczeniami. Niestety Hryniak nie rozbudował wystarczająco tego wątku, przez co przeszkody stojące na drodze Martyniuka są zbyt proste do pokonania. W ogóle Zenek to film niewykorzystanych szans. Wszak kariera głównego bohatera (oraz reszty zespołu Akcent) nabierała rozpędu w okolicach transformacji ustrojowej. Rozbudowany z początku obraz późnych lat 80 doskonale sprawdza się jako społeczne tło opowieści. Niestety reżyser postanowił nie ciągnąć tego wątku, przez co druga połowa filmu wydaje się być wybrakowana.
Bez wątpienia najlepszym elementem Zenka jest pokazanie łączącej ludzi siły, która drzemie w disco polo. Hryniak przedstawia Podlasie lat 80 jako wielokulturowy region, w którym zachodzi dyfuzja pomiędzy chrześcijaństwem rzymskokatolickim i prawosławnym, romską tradycją oraz wiejskimi zwyczajami. Powstające wówczas disco polo czerpie z tych elementów, pożycza również z zachodniej muzyki popularnej. Dzięki temu ów gatunek mówi uniwersalnym językiem, który łączy wszystkich słuchaczy, niezależnie od tego z jakiej kultury pochodzą. Ukazanie ludycznego charakteru sztuki jako celebracji życia to bardzo trafny sposób na scharakteryzowanie źródeł popularności disco polo w polskim społeczeństwie, a zarazem bardzo cenna myśl stojąca w opozycji do zrekultywowanej przez internetowych snobów koncepcji “sztuki dla sztuki”.
Niestety te niewątpliwe zalety nie ratują Zenka. Dzieło Hryniaka cierpi przez niechronologiczną narrację, która wywołuje niepotrzebny chaos. Niezrozumiałe jest dla mnie także wprowadzenie konwencji telewizyjnego reportażu. Jasne, zmiana formatu obrazu na 1.33 pozwala pochwalić się znajomością zasad rządzących telewizją, ale zabieg ten nie wprowadził do filmu niczego ciekawego czy nadzwyczaj ważnego. Jego celem było prawdopodobnie podkreślenie prostolinijności otoczenia głównego bohatera, ale Hryniak mógł (i powinien) zrobić to w zupełnie inny sposób. Totalnie położony wydaje się także trzeci akt filmu, w którym umyka społeczne tło opowieści, a fabuła staje się jednowymiarowa. Reżyser wprowadza niepotrzebne wątki (porwanie, oskarżenia o ciążę), a zabiera czas ekranowy tym ciekawym (widzowie nie dowiadują się praktycznie niczego o gitarzyście i perkusiście Akcentu).
Na szczęście reżyser oszczędził widzom nadmiernej ilości disco polo. Jasne, w trakcie dawanych przez protagonistę koncertów pojawia się kilka tego typu kawałków, ale, co zaskakujące, duża część utworów to znane i lubiane zagraniczne hity. I tak pojawia się m. in. “You’re a Woman”, czy “Neverending Story”, które niczym leitmotif kilkukrotnie jest przywoływane w najważniejszych punktach filmu. Szkoda jedynie, że ten popularny utwór podkreśla brak spójności w treści Zenka. Hryniak przez większość filmu ukazuje artystę jako swojskiego, poczciwego chłopaka. W opozycji do takiego przedstawienia stoją przepełnione patosem początek i zakończenie. Stanowią one coś w rodzaju klamry oderwanej stylistycznie od całości filmu, która to klamra zwyczajnie nie wpasowuje się w opowiadaną historię.
Na szczęście, wbrew obawom, Zenka da się obejrzeć bez zgrzytania zębami. Jasne, film pełen jest niewykorzystanych szans, warstwa biograficzna jest uboga, a fani wokalisty zapewne rozczarują się niewielką ilością piosenek Akcentu w ścieżce dźwiękowej. Ale gdzieś pod tymi wszystkimi wadami ukryte jest ogromne serce, które bije w rytmie disco polo. Gdybym miał określić Zenka jednym zdaniem, napisałbym, że jest to oda do przaśnej ludyczności, ze wszystkimi jej przymiotami, ale też i mankamentami. Na pewno nie były to dobrze wydane pieniądze publiczne, lepiej byłoby je przekazać na onkologię, ale przynajmniej dzieło Hryniaka trzyma przyzwoity poziom i niezbyt udanie, ale jednak oddaje pewien wycinek polskiej kultury jakim jest disco polo.
Jeżeli chcesz zobaczyć Zenka w legalnym źródle, film znajdziesz na Player+.
- oryginalny tytuł: Zenek
- data premiery: 2020
- gatunek: biograficzny
- reżyseria: Jan Hryniak
- scenariusz: Marta Hryniak
- aktorzy: Krzysztof Czeczot, Jakub Zając, Klara Bielawka, Magdalena Berus
- moja ocena: 4.5/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.