Gotowi na dowcip? Ksiądz, zakonnica i Francuz-Kanadyjczyk wchodzą do starego opactwa.
— To tutaj zakonnica popełniła samobójstwo — stwierdza Francuz-Kanadyjczyk i uśmiecha się uwodzicielsko do stojącej obok siostry zakonnej.
— Czuję obecność złych mocy — mówi ksiądz i patrzy z niepokojem na setki krzyży rozstawionych wokół opactwa oraz na groby z przyczepionymi dzwoneczkami.
— Ciekawe co z tego wszystko wyniknie — zastanawia się głośno zakonnica, po czym robi znak krzyża i spogląda nieco przerażonym, nieco zagubionym wzrokiem wprost w kamerę.
— “Zakonnica” i kupa forsy — śmieje się reżyser, który wraz z producentami zamiast kręceniem filmu zajmuje się liczeniem przyszłych zysków.
Tak, wiem, dowcip raczej słaby, ale nie mogłem się powstrzymać. “Zakonnica” opowiada historię księdza, który jest specjalistą od nietypowych zdarzeń związanych z katolicyzmem, między innymi opętań. W 1954 roku Watykan wysyła go wraz z młodą siostrą zakonną z zadaniem przeprowadzenia śledztwa dotyczącego samobójstwa zakonnicy w starym opactwie leżącym na rumuńskiej wsi. Oczywiście w owo samobójstwo zamieszane są siły piekielne, a konkretniej demon przybierający postać niezbyt urodziwej zakonnicy, znany już z “Obecności 2”.
“Zakonnica” momentami naprawdę bardzo mnie bawiła. Po całkiem klimatycznym początku i scenach poznawania się bohaterów, trafiają oni do rumuńskiego opactwa. Przyjęci przez matkę przełożoną zakonu, ksiądz i siostra zakonna zostają na noc w klasztorze. I właśnie wtedy zaczynają się dziać naprawdę śmieszne rzeczy. W filmie występuje ogromna ilość jumpscare’ów na minutę, na dodatek duża część z nich to nie jest strasząca nas demoniczna zakonnica, a inne stwory. Niektóre jumpscare’y wyszły nieźle, ale niektóre były naprawdę słabym CGI, przez co ciężko było się nie uśmiechnąć. Przede wszystkim zaś owe jumpscare’y są źle poprowadzone – nie dość, że jest ich o wiele za dużo, to za każdym razem jesteśmy w stanie przewidzieć, że zaraz coś postara się nas nagle przestraszyć. Poza tym naprawdę niewiele jest tutaj tytułowej demonicznej zakonnicy, na czym film zdecydowanie traci. Zamiast tworzyć milion niepotrzebnych zombie i duchów atakujących protagonistów twórcy powinni skupić się na budzącym grozę tytułowym demonie. Niestety zakonnica pojawia się w pełnej krasie bliżej końca filmu, gdzie jest przedstawiona w taki sposób, że śmieszy miast straszyć.
Zdecydowanie wolę filmy, w których jumpscare’ów nie ma lub jest ich niewiele, a wylewająca się z ekranu groza wynika z misternie budowanego klimatu i dobrej fabuły. Niestety scenariusz “Zakonnicy” jest głupi jak but, a klimat czuć tylko w niektórych momentach, głównie za sprawą warstwy technicznej filmu. W ogóle fabuła przypomina napisaną przez pijanego scenarzystę historię z horroru klasy B. Szczególnie irytuje zachowanie protagonistów. Nie mogłem się pozbyć wrażenia, że bohaterowie “Zakonnicy” chodzą sobie po opactwie bez ładu i składu oraz podejmują decyzje nie dość, że idiotyczne, to na dodatek sprzeczne z jakimkolwiek praxis logicznego postępowania. Beznadziejnie wypada końcówka, która ze względu na nagromadzenie scenariuszowych absurdów przypominała mi raczej którąś z części “Strasznego filmu”, niż rzekomo poważny film grozy.
Na szczęście znalazłem w “Zakonnicy” parę pozytywnych rzeczy, które pomogły mi przetrwać seans. Dobrze wypadli aktorzy, a szczególnie Taissa Farmiga w roli siostry zakonnej. Miło się patrzyło na jej zdezorientowaną, miotającą się po opactwie postać, aktorka wypadła naprawdę wiarygodnie. Pozostali aktorzy nie popisują się, ale trzymają solidny poziom. Bardzo dobrze wypadła też muzyka, szczególnie kawałek z klimatycznym, męskim chórem, idealnie pasujący do atmosfery mrocznego opactwa. Niezłe były też zdjęcia, parę ujęć było bardzo kreatywnych, a operator kamery doskonale radził sobie z grą światłem. Niedoświetlone wnętrza klasztoru starały się ratować zabity przez idiotyczną fabułę klimat. Drobną uwagę mam do scenografii – wyszła biednie. Technicznie była w porządku, ale w filmie pokazano jedynie mały fragment rumuńskiej wioski, opactwo z zewnątrz oraz kilkanaście pomieszczeń w jego środku. Każda z miejscówek była klimatyczna i ładnie zrobiona, ale po filmie z takim budżetem oczekiwałem czegoś więcej.
Niestety “Zakonnica” wpisuje się w nurt słabych horrorów starających straszyć nadmiarem pustych jumpscare’ów, które nie straszą, a irytują. Pomysł był, ciekawy antagonista był, ale zabrakło trochę talentu reżyserskiego, trochę pomysłu na klimat, a przede wszystkim choć odrobinę klejącej się fabuły. Niestety wiele współczesnych horrorów cierpi na syndrom “Zakonnicy” – mają bardzo słaby scenariusz, przez co nie będą nigdy dobrymi filmami, niezależnie od tego jak postarają się reżyser i aktorzy. A szkoda, bo film miał ogromny potencjał, a ja od dawna czekałem na jego premierę. Mam nadzieję, że kolejna część “Obecności” lub kolejny spin-off serii będą trzymały znacznie wyższy poziom.
- oryginalny tytuł: The Nun
- rok premiery: 2018
- gatunek: horror
- reżyseria: Corin Hardy
- scenariusz: Gary Dauberman
- aktorzy: Jonas Bloquet, Taissa Farmiga
- moja ocena: 4/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.