Uważam, że połączenie science fiction i horroru to jedna z ciekawszych rzeczy, jakie można doświadczyć w filmach. Mało który horror podobał mi się tak jak “Obcy – ósmy pasażer Nostromo” czy choćby jak “Coś” Carpentera. Wydaje mi się, że ma to związek z tym, że w filmach grozy zdecydowanie przedkładam gęsty klimat i budowanie napięcia, a filmom SF, szczególnie dziejącym się w kosmosie, łatwiej jest spełnić powyższe warunki. Czy “Ukryty wymiar” jest właśnie takim filmem?
Niestety nie. Zacznijmy od fabuły. Z tajną misją zostaje wysłany statek kosmiczny Event Horizon. Miał on przetestować eksperymentalny rodzaj napędu nadprzestrzennego, ale Ziemia straciła z nim kontakt wkrótce po użyciu owej technologii. Po kilku latach na planetę przychodzi komunikat z zaginionej jednostki pochodzący z okolic Neptuna. Załoga statku search & rescue wraz z dr. Williamem Weirem, konstruktorem Event Horizon, zostaje wysłana z misją ratunkową.
Po obiecującym początku w klimacie pierwszego „Obcego”, gdy jednostka ratunkowa dokuje do zaginionego statku, mamy naprawdę niezłą sekwencję przeszukiwania Event Horizon przez ratowników. Przez jakiś czas czuć narastające napięcie. Niestety wkrótce okazuje się, że scenariuszowi brakuje polotu. Od połowy z każdą minutą film robi się coraz mniej science, a na ekranie dzieją się rzeczy, które spowodowałyby zawał u każdego szanującego się fizyka. Szczególnie absurdalna jest scena “powrotu” Coopera na statek, jakby żywcem wyjęta z “Gwiezdnych Jaj” czy innej parodii SF, a nie aspirującego do miana poważnego filmu grozy. “Ukryty wymiar” idzie mocno w klimaty gore, reżyser pokazuje na ekranie duże ilości krwi i flaków. Z początku robi to klimat, ale wraz z upływem czasu i ilością ukazanych na ekranie absurdów nadmiar lejącej się posoki jedynie wzmaga uczucie obcowania z autoparodią gatunku. A szkoda, bo początek zapowiadał naprawdę solidny film.
Co do reżysera – jest nim Paul W.S. Andersen. Przyznam się, że przed seansem nie sprawdziłem tego, a mniej więcej gdzieś w połowie filmu powiedziałem do siebie pod nosem: tak absurdalne sceny mógł nakręcić tylko Paul W.S. Andersen. Cóż, wykrakałem. Niestety momentami widać naprawdę tragiczną reżyserię, szczególnie w kwestii stopniowania tempa akcji i wspomnianych już wcześniej absurdalnych nielogiczności. Swoją drogą Andersen jest odpowiedzialny za takie gnioty jak “Pompeje”, czy jeden z najgorszych filmów jakie kiedykolwiek oglądałem, “Resident Evil: Ostatni Rozdział”.
Momentami kuleje także gra aktorska. Rola Sama Neilla jest niestety przeszarżowana i zbyt groteskowa, a grający członków załogi aktorzy nie mają miejsca na rozwinięcie skrzydeł. Dobrze wypadł natomiast Laurence Fishburne, choć mam wrażenie, że moją opinię kształtuje raczej moja ogromna sympatia do niego jako aktora, niż faktyczny poziom występu w filmie. Nieźle wypadły też efekty specjalne. Niektóre mocno się zestarzały, niektóre już w momencie wydania filmu były słabe, ale ponadczasowo wyszły statki kosmiczne, które przypominają nieco te z “2001. Odysei Kosmicznej” Kubricka (swoją drogą cudny statek na obrazku na Netflixie był jednym z powodów, dla których sięgnąłem po ten film). Należy też pochwalić parę typowo horrorowych ujęć, które ratowały starały się ratować kulejące napięcie.
Pomimo paru solidnych, pozytywnych elementów “Ukryty wymiar” nie jest filmem zachwycającym, ba, nie jest nawet filmem dobrym, czy niezłym. I m bliżej końca, tym większa jest prezentowana dawka absurdu i groteski, zdecydowanie niezamierzona i niepasująca do tego poważnego horroru z ambicjami. Szkoda, że za film wziął się tak słaby reżyser jak Paul W.S. Andersen. Gdyby nad “Event Horizon” pracował ktoś z prawdziwym talentem, a scenariusz zostałby w paru miejscach poprawiony, mielibyśmy do czynienia z ponadczasowym klasykiem SF na miarę “Obcego”.
- oryginalny tytuł: Event Horizon
- data premiery: 1997
- gatunek: horror/SF
- reżyseria: Paul W.S. Anderson
- scenariusz: Philip Eisner
- aktorzy: Laurence Fishburne, Sam Neill, Jason Isaacs, Kathleen Quinlan
- moja ocena: 5/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.
super film