Wielkie widowiska science fiction, które nie są adaptacjami książek lub komiksów, lub remake’ami znanych marek, zdarzają się bardzo rzadko. Nie ma co się dziwić – w przypadku SF nie da się uniknąć wysokich kosztów produkcji, a wydatki na marketing muszą być wysokie, żeby przyciągnąć widzów do kina. A jednak w tym roku na srebrny ekran wyszedł Twórca, oparty na całkowicie autorskim pomyśle. Czy warto zobaczyć ten film?
Twórca to autorskie kino science fiction od Garetha Edwards
Reżyser Twórcy, Gareth Edwards, to postać, której chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. W 2014 roku nakręcił Godzillę, a dwa lata później do kin trafiło jego złote dziecko, czyli Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie. Oba filmy niewątpliwie się udały, ale Edwards zrobił sobie na jakiś czas przerwę od Hollywood. Teraz reżyser zalicza wielki powrót. I to w jakim stylu!
Twórca kosztował jedynie 80 mln dolarów. To naprawdę niewiele, szczególnie jak na widowiskowe military science fiction. Tak niski budżet był możliwy dzięki zastosowaniu innowacyjnej techniki produkcyjnej, w której tak naprawdę nie ma nic innowacyjnego. Współczesne blockbustery za setki milionów dolarów powstają w większości we wnętrzach hal zdjęciowych. Wbrew pozorom wcale nie jest to tanie rozwiązanie, nawet jeśli filmowcy stosują głównie CGI.
Gareth Edwards pojechał natomiast do Azji i nakręcił Twórcę w prawdziwych lokalizacjach. Towarzyszyła mu niewielka ekipa filmowa, a praktycznie wszystkie efekty specjalne powstały na już nakręconych ujęciach. Teoretycznie specjaliści od CGI mają przez to nieco więcej roboty, ale w praktyce taka strategia jest dużo tańsza od kręcenia w hali zdjęciowej. A warstwa wizualna filmu wcale nie musi stracić na jakości. W przypadku Twórcy jest wręcz odwrotnie!
Wizualna gratka dla fanów science fiction
Twórca to olśniewająco wręcz piękny film, w którym warstwa wizualna stanowi najważniejszą zaletę. Nie jest to może absolutna maestria operatorska rodem z Blade Runnera 2049, ale i tak jest świetnie. To duża zasługa autora zdjęć, Orena Soffera, ale też firmy odpowiedzialnej za efekty specjalne. Te ostatnie są namacalne – nawet przez chwilę nie miałem wrażenia, że jestem w dolinie niesamowitości.
Dopracowana warstwa wizualna umożliwia Edwardsowi stworzenie ciekawego świata. Film nie tłumaczy nam zbyt wiele, a niektóre kwestie (np. sytuacja polityczna na świecie, przebieg wojny) nie są w pełni wyjaśnione. Na szczęście niedopowiedzenia służą opowiadanej historii, choć po seansie aż ma się ochotę raz jeszcze powrócić do tego świata, tym razem w nieco lepiej napisanym filmie.
Scenariusz filmu nie grzeszy oryginalnością
No właśnie, scenariusz. Niestety Twórca nie wyróżnia się w tej kategorii niczym pozytywnym. Nie zrozumcie mnie źle – opowiedziana historia jest dość prosta i angażująca, ale niestety nie jest ona w stanie sprostać gatunkowym ambicjom. Film miał być emocjonalną, refleksyjną opowieścią o istocie człowieczeństwa (oraz nie-człowieczeństwa), a wyszła z niego dość prosta, a momentami banalna historia wojenna o żołnierzu, który chce chronić cudze dziecko. A właściwie to cudze AI.
Na szczęście Twórca sprawdza się jako kino akcji. Na ekranie dzieje się dużo, a momentami wręcz za dużo. W kilku sekwencjach akcja biegnie na łeb i szyję, a przez zbyt szybkie cięcia montażowe można łatwo pogubić się w wydarzeniach na ekranie. Dotyczy to jednak głównie scen fabularnych. Od strony aktorskiej jest nieźle, choć mogłoby być lepiej. John David Washington świetnie radzi sobie, gdy trzeba grać twardego żołnierza, ale nieco gubi się, gdy do gry wchodzą silne emocje. Pozostali aktorzy wypadli dużo lepiej, a szczególnie dotyczy to Kena Watanabe w roli zdeterminowanego symulanta. Świetny występ, panie Watanabe, chapeau bas!
Moja opinia o Twórcy. Czy warto zobaczyć ten film?
Ostatecznie Twórca okazał się znacznie prostszym i płytszym filmem, niż się pierwotnie spodziewałem. Oczekiwałem ciekawej, zmuszającej do refleksji opowieści o granicach człowieczeństwa, a zamiast tego dostałem zwykłą historię o wojnie przyszłości, w której temat sztucznej inteligencji został całkowicie niewykorzystany. Trochę szkoda, bo film miał ogromny potencjał, ale w sumie bawiłem się świetnie, a warstwa wizualna wynagrodziła mi wszelkie niedociągnięcia scenariusza.
- oryginalny tytuł: The Creator
- data premiery: 2023
- gatunek: science fiction
- reżyseria: Gareth Edwards
- scenariusz: Gareth Edwards, Chris Weitz
- aktorzy: John David Washington, Madeleine Yuna Voyles, Gemma Chan, Ken Watanabe, Allison Janney
- moja ocena: 7/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.