Gdy tworzy się filmy o dość kontrowersyjnych postaciach, a taką bez wątpienia był Piłsudski, łatwo jest popaść albo w skrajnie banalne wybielanie historii, albo wręcz na odwrót, w oczernianie i odczłowieczanie. Gdy dodać do tego główny motyw życia i działań Piłsudskiego, czyli walkę o zdobycie i utrzymanie polskiej niepodległości, i połączyć z patriotyczną skłonnością do nadmiernej martyrologii, tak charakterystyczną dla polskiej kinematografii oraz obecnego klimatu politycznego, mogło wyjść kolejne tragiczne w jakości dzieło czerpiące wzorce z beznadziejnej Historii Roja. Na szczęście jednak reżyser Piłsudskiego, Michał Rosa, oszczędził nam kontrowersyjnych opinii historycznych i postawił na zbudowanie postaci z krwi i kości, co okazało się być skuteczną strategią.
Osią fabularną filmu jest rzecz jasna tytułowa postać przyszłego Naczelnika Państwa, ale reżyser śmiało podejmuje także wątki innych postaci ze starego PPS. Dostajemy zatem dość rozwinięte wątki poboczne Walerego Sławka, Aleksandra Sulkiewicza czy Kazimierza Sosnowskiego. I choć bez wątpienia kluczowym tematem stanowiącym serce filmu jest walka o niepodległość Polski, drugim najistotniejszym wątkiem jest tutaj kwestia życia osobistego Piłsudskiego i jego wyboru pomiędzy Marią Piłsudską a Aleksandrą Szczerbińską.
Michał Rosa na szczęście oszczędził widzom taniego melodramatu, a miłosne rozterki Naczelnika pokazano z dużą dojrzałością i odpowiednią dawką finezji. Spójnie poprowadzony wątek miłosny niejako stoi w opozycji do całej reszty fabuły, która w wielu momentach wydaje się być nadmiernie poszatkowana i chaotyczna. I choć wydarzenia poprowadzone są chronologicznie, reżyser mało subtelnie skacze między kolejnymi scenami, przesadnie posługując się planszami z tekstem informującym o wydarzeniach pomiędzy. Ja rozumiem, że mogło nie starczyć budżetu lub metrażu, do przedstawienia wszystkich kluczowych wydarzeń, ale tego typu leniwej ekspozycji było w Piłsudskim zwyczajnie za dużo.
Spora dawka chaosu w scenariuszu jest zapewne brakiem zdecydowania Michała Rosy lub producentów. Reżyser nie do końca wiedział, czy chce nakręcić biografię Piłsudskiego, czy też film przedstawiający działania PPS Frakcji Rewolucyjnej. W efekcie tego wyszedł osobliwy i dość rozczarowujący misz masz, który z jednej strony osłabia tą biograficzną, personalną stronę filmu, a z drugiej nie pozwala do końca wybrzmieć grupowym wysiłkom w walce o niepodległość. Rosa w większości dość sprawnie ucieka od banałów i ideologizowania, choć nie wychodzi mu to w przypadku postaci Szczuckiego, granej przez Grzegorza Małeckiego, której historia aż ocieka zbędnym dydaktyzmem i mało udanym, bezpośrednim przekazywaniem opinii reżysera. Na szczęście jednak Szczucki gości na ekranie nie dłużej niż przez dwie minuty filmu.
Główny filar, na którym zbudowany jest Piłsudski, to, co dla wielu okaże się zaskakujące, fenomenalny występ Borysa Szyca. Aktor ten podjął kilka niefortunnych decyzji castingowych, przez co wiele osób znacząco nie doceniało jego zdolności. Nigdy nie zgadzałem się z tą opinią – Szyc udowodnił już swój talent chociażby w Symetrii. Marszałek Piłsudski w jego interpretacji jest, cóż, po prostu świetny. Szycowi udało się w pełni oddać kulturowe wyobrażenia twórcy legionów polskich, a także nadać im osobisty, specyficzny sznyt. Postać Piłsudskiego nie jest tutaj kamiennym monumentem postawionym na wysokim piedestale, a człowiekiem z krwi i kości, z uczuciami, manieryzmami, wadami i zaletami. Chapeau bas, panie Szyc, chapeau bas.
I choć pozostali aktorzy zostali niejako przyćmieni rolą Szyca, zarówno pierwszy, jak i drugi plan zaliczył solidne występy. Szczególny popis dała Magdalena Boczarska w roli żony Piłsudskiego, Marii. Nie miała zbyt wiele czasu ekranowego, a mimo to udało jej się zbudować wiarygodną i silną postać kobiecą, której relacja z Naczelnikiem niosła za sobą ogromny ładunek emocjonalny. Warty odnotowanie jest też występ Jana Marczewskiego – postać Walerego Sławka w jego interpretacji czarowała charyzmą i dobrze oddaną przemianą psychiczną. Z drugiej zaś strony barykady postać Aleksandry Szczerbińskiej została przez reżysera wyzuta z jakiejkolwiek osobowości i sprowadzona jedynie do roli mało istotnej kochanki, a jej relacja z Piłsudskim wypadła mało wiarygodnie.
Po raz kolejny w polskim kinie twórcy raczą nas dobrej jakości zdjęciami. I choć w wielu momentach praca kamery była po prostu zwykła, w Piłsudskim jest kilkanaście pięknych ujęć wzmacniających wydźwięk fabuły i stanowiących ucztę dla oczu. Rosa z wyczuciem, choć dość swobodnie, operuje światłem i cieniem, podkreślając w ten sposób dziejące się w psychice bohaterów zmiany. Szczególnie dobrze nakręcona została scena napadu na pociąg, która wybija się spośród reszty filmu wizualnym mistrzostwem – klimat mglistej nocy i przerażonych pasażerów przypomina mieszankę horroru i westernu, a nie kino historyczne. Zresztą w ogóle Piłsudski to film zaskakująco klimatyczny, choć Rosie nie udało się uniknąć momentów skutecznie z owego klimatu wybijających. Kilkanaście słów warto też poświęcić muzyce Stefana Wesołowskiego, która nie jest może nadzwyczajna, ale stanowi solidną, miłą dla ucha rzemieślniczą robotę.
Piłsudski to dla mnie jedno z większych tegorocznych zaskoczeń. Po polskim kinie historycznym, na dodatek z wrześniową premierą (co stanowi jasny sygnał, że dystrybutor celuje w wycieczki szkolne), oczekiwałem typowego kina spod znaku mało refleksyjnego hurrapatriotyzmu. Tymczasem dostałem dojrzały film, ciekawie ukazujący zarówno prywatne życie Piłsudskiego, jak i chwilami mniej, chwilami bardziej, ale jednak udanie przedstawiający proniepodległościową działalność PPS. I choć momentami Michał Rosa zahacza o tak nielubiany przeze mnie banał, a skrótowość scenariusza może irytować (szczególnie że totalnie pominięto potencjalnie najciekawsze wydarzenie z życia Piłsudskiego – zamach majowy oraz jego późniejsze, szalenie kontrowersyjne konsekwencje), Piłsudski to dobry film historyczny, z werwą przybliżający widzom postać Naczelnika oraz klimat pierwszych dwóch dziesięcioleci XX wieku.
- oryginalny tytuł: Piłsudski
- data premiery: 2019
- gatunek: dramat historyczny
- reżyseria: Michał Rosa
- scenariusz: Michał Rosa
- aktorzy: Borys Szyc, Magdalena Boczarska, Jan Marczewski, Maria Dębska, Józef Pawłowski, Grzegorz Małecki, Krzysztof Stroiński
- moja ocena: 7/10
Doświadczony copywriter i dziennikarz, który pisał m.in. dla Wirtualnej Polski, Gier Online oraz Queer.pl. Obronił filmoznawczy licencjat, a obecnie kończy studia magisterskie na kierunku artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Prowadzi serwis 500 Filmów od 2018 roku.