20 najlepszych horrorów wszech czasów

Reklama

Widziałem w życiu setki horrorów, ale niestety większość z nich była słaba lub zwyczajnie średnia. Jako wielki miłośnik tego gatunku wiem, że dobre i straszne kino grozy to rzadkość. To właśnie dlatego przygotowałem zestawienie 20 najlepszych horrorów wszech czasów. Umieściłem w nim zarówno kultowe klasyki kina grozy, jak i mniej znane filmy, które w mojej skromnej opinii zasługują na miejsce na niniejszej liście. Większość z nich to straszne, a wręcz najstraszniejsze horrory, choć są też takie, które nieco luźniej podchodzą do gatunku.

20. Zło we mnie (2015)

Zestawienie 20 najlepszych horrorów wszech czasów otwiera Zło we mnie, czyli posthorror nakręcony przez Oza Perkinsa, jednego z moich ulubionych reżyserów. Jego ojciec wystąpił w kultowej Psychozie Alfreda Hitchcocka, ale Oz wybrał raczej karierę reżyserską, nawet jeśli dotychczas nakręcił jedynie kilka filmów. Zło we mnie to jego debiut, który zebrał świetne oceny krytyków w momencie premiery i wpisał się w powstający hurt posthorroru, czyli artystycznego, świeżego podejścia do kina grozy.

Zło we mnie - kadr z filmu

Film opowiada o dwóch uczennicach, Katherine i Rose, które na czas przerwy świątecznej zostały w internacie w katolickiej szkole. W podziemiach budynku czai się zło, a przynajmniej tak się wydaje obu dziewczynom, które zmagają się z niepokojami wywołanymi samotnością. Równolegle, do internatu podróżuje Joan. Kobieta chce odkryć sekret, jaki skrywa szkoła, ale sama kryje niejedną tajemnicę…

Opis fabuły Zła we mnie jest dość enigmatyczny, ale to celowy zabieg. Film wypełniają zwroty akcji, które są naprawdę świetne. Opowieść biegnie do przodu w wartkim tempie, choć Perkins lubi ją raz na jakiś czas spowolnić, żeby budować klimat. To właśnie atmosfera pustej, katolickiej szkoły dla dziewcząt stanowi najważniejszą zaletę filmu. To dość prosty i oczywisty setting, ale reżyser doskonale wie, jak wyciągnąć z niego napięcie i stworzyć wrażenie niepokoju. Zło we mnie wyróżnia się też pięknymi zdjęciami oraz zakończeniem, które wgniata w fotel. Nie jest to mój ulubiony film Oza Perkinsa, ale i tak go uwielbiam!

19. Dom nocny (2021)

Dom nocny widziałem po raz pierwszy w kinie, w momencie premiery. Dobrze pamiętam te czasy – był to drugi rok pandemii, gdy polskie kina były w odwrocie, głównie przez ubogi repertuar. Może dlatego film Davida Brucknera, weterana gatunku, zrobił na mnie tak duże wrażenie, że w recenzji premierowej przyznałem mu aż 8 oczek? Tak czy siak, podtrzymuję tę ocenę, bo Dom nocny jest bardzo dobrym horrorem. Na tyle dobrym, że zasłużył na miejsce w zestawieniu.

Dom nocny - kadr z filmu

Bruckner opowiada historię Beth (w tej roli bezbłędna Rebecca Hall), której mąż niespodziewanie popełnił samobójstwo. Załamana wdowa jest w głębokiej żałobie, ale powoli zaczyna stawać na nogi. Z czasem odkrywa, że coś ewidentnie jest nie tak, a w śmierć ukochanego mogą być zamieszane siły nie z tego świata.

Dom nocny jest posthorrorem, którego głównym tematem jest żałoba. Reżyser sprawnie pokazuje bohaterkę, która stara się pogodzić ze śmiercią najbliższej osoby, ale nie idzie jej to najlepiej. Elementy kina grozy pojawiają się często i są doskonale wplecione w opowieść. Bruckner ma kilka zaskakująco kreatywnych pomysłów, a do straszenia widza wykorzystuje m.in. elementy konstrukcji domu. Od strony technicznej Dom nocny stoi na najwyższym możliwym poziomie, jak przystało na porządny posthorror o dużych ambicjach artystycznych.

Najmocniejszym elementem filmu jest zakończenie, które wbija w fotel. Co prawda uważam, że w scenariuszu jest jednak o jeden zwrot fabularny za daleko, ale Dom nocny to jeden z niewielu horrorów, których finał jest równie dobry, co początek i środek fabuły. Gdy dodać do tego świetną grę Rebekki Hall oraz trudną tematykę, trudno nie odnieść wrażenia, że Bruckner nakręcił jeden z najcięższych i najsmutniejszych filmów z niniejszego zestawienia.

Reklama

18. Dom diabła (2009)

Kolejne miejsce w zestawieniu i kolejny film, który już recenzowałem na 500 filmów. Tym razem jest to Dom diabła, wyreżyserowany przez Ti Westa – jednego z najzdolniejszych reżyserów horrorowych młodego pokolenia, twórcę popularnych ostatnio X oraz Pearl. Nakręcił on o tyle nietypowy film, że wcale nie jest on straszny ani przerażający. Zamiast tego stanowi jeden z najbardziej udanych hołdów dla gatunku, jaki kiedykolwiek widziałem.

Dom diabła - kadr z filmu

Fabuła jest banalnie prosta. Samantha szuka mieszkania na czas studiów, ale brakuje jej pieniędzy na wpłatę kaucji. Postanawia więc zatrudnić się jako opiekunka. Na miejscu okazuje się, że jej zleceniodawcy skrywają niejeden mroczny sekret…

Jak już wspomniałem, Dom diabła stanowi hołd dla kina grozy, ze szczególnym uwzględnieniem starszych horrorów klasy B. Nawiązuje do czasów satanistycznej paniki, która objęła całe Stany Zjednoczone w latach 80. West nakręcił film na taśmie i umiejętnie go postarzył, dzięki czemu całość wygląda, jakby była kręcona właśnie w latach 80. Gdy dodać do tego świetną, wpadającą w ucho muzykę, bardzo dobrą rolę Jocelin Donahue oraz liczne nawiązania fabularne i wizualne, okazuje się, że Dom diabła stanowi esencję rozrywkowego, nieco szalonego kina grozy klasy B, albo i C.

17. Coś za mną chodzi (2014)

Nie jestem pewien, czy Coś za mną chodzi rzeczywiście jest wybitnym horrorem. Po raz pierwszy zobaczyłem go na przełomie 2015 i 2016 roku, gdy dopiero zaczynałem przygodę z kinem. Film zrobił na mnie ogromne wrażenie i autentycznie mnie przeraził, ale z czasem nabrałem pewnych wątpliwości, które sprawiły, że umieściłem go dopiero na 17. pozycji.

Coś za mną chodzi - kadr z filmu

Główna bohaterka, Jay, uprawia seks na pierwszej randce z przystojnym Hugh. Jakiś czas po stosunku zaczynają ją prześladować dziwne wizje. Dziwna istota podąża za nią spokojnym, powolnym krokiem i chce jej zrobić krzywdę. Widzi ją tylko Jay. Co tak naprawdę stało się w trakcie spotkania z Hugh i jak wyjaśnić działanie sił nadprzyrodzonych?

Coś za mną chodzi to klasyczny coming of age movie, obudowany w gatunkowe ramy horroru. Centralnym punktem fabuły wcale nie jest tajemnicza istota, która jest najczęściej interpretowana jako metafora promiskuityzmu lub po prostu chorób przenoszonych drogą płciową. Znacznie ważniejsze są relacje pomiędzy bohaterami w niewielkiej grupie dobrych znajomych. Wątpliwości, silne emocje, odkrywanie swojej tożsamości i seksualności są na pierwszym miejscu, a elementy horrory jedynie je katalizują.

Odpowiedzialny za scenariusz oraz reżyserki David Robert Mitchell miał świetny pomysł na fabułę, który w pełni wykorzystał. Koncept istoty podążającej za tobą w jednostajnym i przybierającej różne formy jest przerażający sam w sobie, a w praktyce działa jeszcze lepiej za sprawą pomysłowego wykonania. Coś za mną chodzi to jeden z pierwszych posthorrorów. Warto go zobaczyć, chociażby ze względów historycznych, bo film odświeżył skostniałe wówczas kino grozy i wniósł do niego świeżą jakość oraz głębię, jakiej nie powstydziłoby się najlepsze kino artystyczne.

Reklama

16. Małgosia i Jaś (2020)

Małgosia i Jaś to drugi i ostatni film Oza Perkinsa, który umieściłem w zestawieniu 20 najlepszych horrorów wszech czasów. W 2020 roku zrecenzowałem go świeżo po wyjściu z kina, a dzisiaj podtrzymuję moją ocenę, a nawet uważam, że była ona nieco za niska. Dlaczego?

Małgosia i jaś - kadr z filmu

Amerykański twórca sięgnął po klasyczną baśń o Jasiu i Małgosi, ale postanowił opowiedzieć ją na nowo, umieszczając fabułę w zupełnie innym kontekście. W filmie tytułowa dziewczynka jest dużo starsza i dysponuje sprawczością, w przeciwieństwie do młodziutkiego, niezbyt rozgarniętego Jasia. Jednym z centralnych tematów scenariusza jest kobiecość, a więc wątki feministyczne nie powinny dziwić, choć nie mają one charakteru dydaktycznego. Uważam, że zostały poprowadzone świetnie, nie tylko w przypadku Małgosi, ale też złej czarownicy, czyli antagonistki.

Małgosia i Jaś to film ze wszech miar szalony. Reżyser opowiada go trochę w konwencji baśni, ale zarazem ją urealnia i wprowadza do niej elementy psychodeliczne oraz horrorowe. Fabuła jest bardzo tajemnicza i może łatwo zgubić nieuważnego widza, a Perkins skupia się raczej na budowaniu niesamowitego, gęstego klimatu, niż na opowiadaniu historii.

To właśnie atmosfera stanowi najważniejszą zaletę Małgosi i Jasia. Elementy horroru zostały wprowadzone z wyjątkową zręcznością, uzupełniają mistyczno-baśniowy charakter filmu. Zdjęcia są niesamowite – operator kamery wykazał się geniuszem, a niektóre kadry czy sekwencje wręcz znam na pamięć. Ogromnym plusem jest również niepokojąca, elektroniczna muzyka, która wywołuje wrażenie obcowania z zupełnie innym światem. Film nie zebrał zbyt entuzjastycznych ocen od widowni, ale jeśli lubisz horrory nastawione na budowanie klimatu i atmosfery, bez tanich jumpscare’ów, to Małgosia i Jaś idealnie wpisuje się w te wymagania!

15. Carrie (1976)

Mówi się, że Stephen King jest mistrzem horroru. Jest w tym trochę prawdy, ale na kilkadziesiąt ekranizacji jest powieści i opowiadań, tylko dwie zasłużyły na miejsce na tej liście. Pierwszą z nich jest Carrie, wyreżyserowana przez jednego z najlepszych amerykańskich reżyserów, Briana de Palmę. Powieściowy pierwowzór, a zarazem literacki debiut Kinga, od razu sprzedał się w setkach tysięcy egzemplarzy i zbudował renomę pisarza. Czy słusznie?

Carrie - kadr z filmu

Film, podobnie jak książka, opowiada historię tytułowej licealistki, która mieszka z szaloną, skrajnie religijną matką, która wierzy, że ma kontakt z Bogiem. Bohaterka jest uważana za dziwaczkę w klasie, ale w ramach zakładu jeden z przystojniaków zaprasza ją na studniówkę. Co więcej, gdy nachodzi ją pierwsza miesiączka, okazuje się, że dziewczyna ma nadzwyczajne moce. Pytanie brzmi – jak je wykorzysta?

Carrie to dość wierna ekranizacja, choć de Palma wykonał kilka daleko idących zmian. Fabuła przedstawia fundamentalizm chrześcijański matki bohaterki, który wraz z mocami dziewczyny staje się źródłem niepokoju. Duża w tym zasługa Piper Laurie, która bezbłędnie gra wariatkę, choć show kradnie Sissy Spacek jako niewinna, nierozgarnięta, niedostosowana społecznie Carrie. Reżyser tworzy bardzo ciekawy portret lat 70., a kultowa już scena otwierająca, pokazująca nagie licealistki przebierające się w szatni, dużo mówi o rejestrze kulturowym, do którego przynależy Carrie.

W filmie nie ma zbyt wielu scen horrorowych, zresztą całość nie jest specjalnie straszna, może poza wyjątkowo niepokojącym zakończeniem. Mimo to warto go obejrzeć, bo to chyba najlepsze, co ma do zaoferowania podgatunek „horror o nastolatkach”. Przy okazji polecam moją recenzję Carrie, którą napisałem w 2019 roku, a więc w początkach mojego bloga.

Reklama

14. Dziecko Rosemary (1968)

Roman Polański nakręcił kilka horrorów, ale tylko jeden wytrzymał próbę czasu. Jest nim rzecz jasna Dziecko Rosemary, czyli najbardziej niepokojące dzieło w dorobku polskiego reżysera. Film powstał w drugiej połowie lat 60., gdy kontrkultura już na stałe weszła w obręb hollywoodzkiego kina i stała się źródłem napięć, szczególnie widocznych w kinie grozy.

Dziecko Rosemary - kadr z filmu

Dziecko Rosemary opowiada o młodym małżeństwie Woodhouse, które wprowadza się do nowego mieszkania. Jej sąsiadka popełnia samobójstwo, a para zaprzyjaźnia się z miłą parą staruszków, mieszkających tuż obok. Z czasem okazuje się, że kobieta jest w ciąży, a jej dziecko może być tak naprawdę dzieckiem samego Szatana.

Polański nakręcił film niejednoznaczny i głęboko niepokojący. Z jednej strony całość rozgrywa się w obrębie nowojorskiej klasy średniej, która została przedstawiona w mocno groteskowy sposób. Nienaganne maniery, kolorowe ubrania oraz dziwne zachowania bohaterów w połączeniu z okultystyczną symboliką budują niepokojący klimat. To właśnie atmosfera podszyta pewną dozą paranoi stanowi największy atut Dziecka Rosemary, podobnie jak fabuła, która dość otwarcie wyśmiewa amerykańskich bogaczy. Przyznam się, że zakończenie trochę mnie rozczarowało, wydało mi się zanadto oczywiste, ale poza tym nie mam do filmu Polańskiego większych zastrzeżeń.

13. Inwazja porywaczy ciał (1956)

Stare horrory mają to do siebie, że poza kilkoma chlubnymi wyjątkami strasznie się zestarzały. Trochę trudno jest się bać czegoś, co nie wygląda najlepiej, nie mówiąc już o tym, że brak realizmu wybija z immersji w fabułę. Na szczęście w przypadku Inwazji porywaczy ciał mamy do czynienia z zupełnie odwrotną sytuacją, bo, film prawie w ogóle nie ma efektów specjalnych, a groza wynika tylko i wyłącznie z sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie.

Inwazja porywaczy ciał - kadr z filmu

Dr. Bennell to młody, ale uczynny doktor, który mieszka i pracuje w niewielkim, kalifornijskim miasteczku. Jego spokojne życie przerywa seria tajemniczych wydarzeń. Jego dotychczasowi pacjenci, którzy skarżyli się na przewlekłe problemy ze zdrowiem, nagle rezygnują z jego usług. Co więcej, sąsiadka doktora zauważa, że jej ojciec nie jest sobą – zupełnie jakby ktoś go podmienił i przejął jego ciało…

Inwazja porywaczy ciał to adaptacja powieści Jacka Finneya z 1954 roku, a więc ze schyłku makkartyzmu. Fabuła eksploruje bardzo ciekawy pomysł z gatunku science fiction (kosmici przejmujący ciała ludzi i zachowujący się tak, jak oni), co w latach 50. odczytywano w kluczu zimnowojennym, jako metaforę komunistów przejmujących kontrolę nad amerykańskim społeczeństwem. Na szczęście Inwazję porywaczy ciał da się interpretować w oderwaniu od kontekstu historycznego, a sam film jest po prostu niesamowity. Świetnie zagrany i wyreżyserowany, z idealnym tempem akcji oraz mocnym zakończeniem. Wersja z 1976 roku też jest niezła, ale ta z 1956 roku jest lepsza i warta waszej uwagi.

Reklama

12. Lighthouse (2019)

Robert Eggers jak na razie kręci same świetne filmy. To jeden z najlepszych reżyserów kina grozy, co udowodnił premierą Lighthouse. Ten szalony, lovecraftiański horror został nakręcony we współczynniku proporcji 1.19:1 i jest czarno-biały, zupełnie jak stare, nieme filmy. Skojarzył mi się z największymi osiągnięciami niemieckiego ekspresjonizmu, którym Eggers gęsto i często się inspirował. Zresztą wkrótce do kin trafi jego Nosferatu, inspirowany perłą niemieckiego ekspresjonizmu, czyli Nosferatu – symfonia grozy F. W. Murnaua…

Lighthouse - kadr z filmu

Ale dość marzeń. Lighthouse opowiada o dwóch latarnikach, którzy noszą to samo imię – Thomas. Trafiają na odciętą od świata wyspę. Muszą przetrwać sztormy, brzydką pogodę, ale przede wszystkim samych siebie oraz dziwne zdarzenia, które mają miejsce w obrębie latarni morskiej. Czy jest to efekt ich postępującego szaleństwa? A może faktycznie na wyspie dzieją się rzeczy nadprzyrodzone?

Eggers tak naprawdę nigdy nie odpowiada na postawione powyżej pytania, a zamiast tego skupia się na misternym budowaniu atmosfery. Klaustrofobiczne, czarno-białe kadry są gęste od emocji oraz konfliktów, które rozdzierają relację obu mężczyzn. Reżyser zadbał o autentyczny, XIX-wieczny język, jakim posługują się bohaterowie, co dodaje autentyczności, ale wprowadza też aurę niesamowitości. Z tą ostatnią wiążą się częste nawiązania do twórczości H.P. Lovecrafta, choć film nie inspiruje się bezpośrednio żadnym ze znanych mi opowiadań samotnika z Providence, a raczej bierze od nich światopogląd oraz podejście do rzeczywistości.

Powolne tempo akcji oraz niezbyt koherentna fabuła zapewne odrzucą dużą część widzów. Nie każdy doceni też nawiązania do klasycznego malarstwa oraz dość liczne elementy surrealistyczne. Zresztą sam film nie jest zbyt straszny, a horrorem jest raczej na papierze, choć oczywiście wypełnia najważniejszy wyznacznik gatunkowy, czyli stara się głęboko zaniepokoić widzów. Lighthouse albo się kocha, albo nienawidzi. Ja bardzo doceniam ten film i po prostu musiałem umieścić go na tej liście!

11. Suspiria (2018)

Fani włoskiego giallo zapewne brutalnie rozprawią się z moją herezją, ale uważam, że remake Suspirii w reżyserii Lucy Guadagnino jest dużo lepszy od oryginału Daria Argento. Po prawdzie włoski pierwowzór nie zrobił na mnie aż tak dużego wrażenia, natomiast Guadagnino opowiedział nieco inną, ale dużo głębszą i bardziej przerażającą historię.

Suspiria - kadr z filmu

Susie, baletnica z USA, trafia do Berlina Zachodniego, gdzie podejmuje naukę w elitarnej szkole baletu dla kobiet. Szybko aklimatyzuje się na miejscu, ale z czasem zauważa, że coś jest nie tak. Jedna z uczennic znika, dyrektorka jest wyjątkowo ekscentryczna, a za kulisami szkoły mają miejsce niepokojące sceny.

Suspiria to najlepszy współczesny horror o czarownicach. Jest wyjątkowo niepokojący. Jak przystało na solidny posthorror, akcja biegnie do przodu w ślimaczym tempie, a reżyser skupia się na kreowaniu atmosfery oraz rozbudowie postaci. Psychologiczna warstwa filmu jest bardzo ciekawa, choć nie oszukujmy się – są ważniejsze rzeczy w horrorach, niż rys psychologiczny bohaterów.

Na szczęście również sceny horrorowe zostały przez Guagagnino wykorzystane perfekcyjne. Atmosfera niemal w ogóle nie przypomina tej znanej z filmów giallo. Zamiast tego mamy nieco więcej tajemniczości, połączonej z brutalnym, przyziemnym realizmem. Fabuła jest dziwna, a świetne zdjęcia oraz doskonała muzyka wydobywają na wierzch całą jej niesamowitość. Ogromnym plusem Suspirii jest wyjątkowo mocne, poruszające zakończenie, które wieńczy misternie budowaną fabułę. A niedowiarkom polecam obejrzeć słynną scenę tańca zainspirowaną Les Médusés.

Reklama

10. Niech się stanie (2020)

Paraliż senny to najmocniejszy temat dla kina grozy, jaki mogę sobie wyobrazić. Samo zjawisko jest już straszne samo w sobie, a jeśli dodać do niego kontekst nadnaturalny, na dodatek zahaczający o nasze sny… Wolę o tym nie myśleć. Chyba właśnie dlatego Niech się stanie przeraziło mnie tak bardzo, że nie mogłem potem spać przez całą noc. To świetny film, który został słabo oceniony przez krytyków i widzów. Cóż, obejrzycie go na własne ryzyko.

Niech się stanie - kadr z filmu

Główna bohaterka filmu, Sarah, jest nastolatką, która ma bardzo złe relacje z matką i regularnie ucieka z domu. Ma problemy ze snem, w nocy śnią się jej przerażające koszmary. Postanawia poddać się eksperymentalnemu badaniu w ośrodku leczenia bezsenności, który ma dotrzeć do źródła jej problemów. Co wywołuje koszmary? Czy winowajcą porażenia przysennego są istoty nadnaturalne?

Niech się stanie to jeden z najbardziej klimatycznych horrorów, jakie znam. Odpowiedzialny za reżyserię Anthony Scott Burns wręcz perfekcyjnie buduje atmosferę zagrożenia i niepokoju. Świetnie wypadły zarówno sceny koszmarów, które ciekawie włączają elementy horroru, jak i sceny na jawie. Wygląd istot wywołujących paraliż senny jest tak prawdziwy, że aż autentycznie przerażający.

Największą wadą filmu jest jego fabuła. Nie zrozumcie mnie źle – wszystko jest na swoim miejscu tak, jak być powinno. Burns z gracją sprawnego rzemieślnika zalicza coraz to kolejne punkty scenariusza, aż do finalnego zwrotu akcji. Zakończenie z początku mi się nie podobało, ale za drugim razem zdecydowanie je doceniłem i uważam, że jest bardzo dobre. Muszę również odnotować, że świetny występ zaliczyła Julia Sarah Stone, która wcieliła się w Sarah. Aktorka ma nietypową urodę i wielki talent, bez niej film nie mógł się udać. A jednak!

9. Jako w piekle, tak i na Ziemi (2014)

Wydaje mi się, że umieściłem Jako w piekle, tak i na Ziemi nieco za wysoko, ale chcę docenić konwencję found footage, która zrobiła tak wiele dla gatunku horroru. Sam film braci Dowdle jest bardzo dobry – na tyle dobry, że trafił na pierwsze miejsce zestawienia 10 najlepszych horrorów found footage, które przygotowałem jakiś czas temu. Chyba zasłużenie, choć konkurencja wcale nie była taka mocna, jak to się może wydawać.

Jako w piekle, tak i na Ziemi - kadr z filmu

Dwójka archeologów zapuszcza się w paryskie katakumby, żeby znaleźć legendarny skarb – kamień filozoficzny Nicholasa Flamela. Okazuje się jednak, że podziemia Paryża kryją nie tylko szkielety oraz imprezowiczów, ale też inne istoty. Czy bohaterom uda się znaleźć kamień filozoficzny i bezpiecznie powrócić na powierzchnię?

Jak przystało na porządny found footage, Jako w piekle, tak i na Ziemi do perfekcji wykorzystuje klaustrofobiczne, ciemne wnętrza paryskich katakumb. Wędrówka bohaterów ze wszech miar przypomina podróż po piekle, do którego zresztą reżyserowie kilkukrotnie nawiązują. Film jest bardzo niepokojący i nie polecam oglądania go po nocy. Ostrzeżenie szczególnie dotyczy mocnego zakończenia, które zostało pomyślane wyjątkowo sprytnie. Serdecznie polecam, bo Jako w piekle, tak i na Ziemi to najlepsze, co ma do zaoferowania horror found footage.

Reklama

8. Obcy – ósmy pasażer Nostromo (1979)

Czy Obcy – ósmy pasażer Nostromo mógł się nie znaleźć na tej liście? To absolutnie kultowy klasyk, który umieściłem w zestawieniu 10 filmów o kosmitach, które warto zobaczyć. Przy okazji uważam, że jest to prawdopodobnie najlepszy horror w historii science fiction – a już na pewno najstraszniejszy.

Obcy – ósmy pasażer Nostromo - kadr z filmu

Film opowiada historię załogi statku kosmicznego Nostromo, która natrafia na tajemniczy sygnał SOS dobiegający z asteroidy, ale nie znajduje na miejscu nic żywego. Szybko okazuje się, że coś żywego znalazło ich. Główna bohaterka, Ellen Ripley, staje do boju z przerażającym ksenomorfem, który po kolei poluje na poszczególnych członków załogi.

Obcy – ósmy pasażer Nostromo jest perfekcyjny. Nie wiem, czy usunąłbym z niego choć jedną scenę. Ridley Scott opracował idealny przepis na horror science fiction, a na dodatek obudował go ciekawym komentarzem społecznym. Slavoj Žižek interpretował obcego jako figurę drapieżnego kapitalizmu walczącego z robotnikami, którzy stanowią załogę Nostromo. Być może coś w tym jest, ale nie ma co nadmiernie intelektualizować, bo Obcy – ósmy pasażer Nostromo nie jest kinem społecznym, a horrorem.

I pod tym względem film sprawdza się na medal. Futurystyczne, wąskie korytarze statku wprowadzają klaustrofobiczną atmosferę. Nigdy nie wiadomo, gdzie czai się tytułowy obcy. Kultowe efekty specjalne nieco się już zestarzały, ale wciąż wywołują ogromne wrażenie, szczególnie słynna scena z brzuchem. Ellen Ripley jest wzorem twardej, charyzmatycznej bohaterki, która potrafi się obronić znacznie lepiej, od kolegów. Wszystkie te cechy sprawiają, że Obcy – ósmy pasażer Nostromo wciąż straszy i trzyma w napięciu aż do ostatniej sceny.

7. Dziedzictwo. Hereditary (2018)

Ari Aster kręci dziwne filmy. Nie wszystkie są udane, ale Dziedzictwo. Hereditary przeraziło mnie do szpiku kości. Pamiętam, jak wyszedłem z kina po wieczornym seansie i wracałem do domu na piechotę przez pustą dzielnicę domków jednorodzinnych, rozmyślając o tym, co zobaczyłem… To było mocno niepokojące uczucie. Równie niepokojące, co sam film, który jest jednym z najlepszych posthorrorów w historii.

Dziedzictwo. Hereditary - kadr z filmu

Gdy nestorka rodu Graham umiera, jej najbliżsi, w tym córka oraz dwoje wnucząt, pogrążają się w żałobie. Na pogrzebie pojawiły się dziwne, nieznane im osoby, a rzeczy zmarłej wskazują na możliwe związki z okultyzmem. Wkrótce wokół rodziny Grahamów zaczynają się dziać dziwne, niewytłumaczalne rzeczy…

Dziedzictwo. Hereditary to nietypowy horror. Jest dziwny, nawet bardzo dziwny. Jak przystało na porządny posthorror, Aster stawia na budowanie napięcia, a nie jumpscare’y. Fabuła biegnie do przodu nieśpiesznym tempem, a przerywa ją kilka kluczowych zwrotów akcji, które rzeczywiście są dość niespodziewane. Film można interpretować jako metaforę żałoby oraz próby pogodzenia się ze stratą najbliższych. Oczywiście pojawiają się również wątki okultystyczne, które w pełni objawiają się dopiero w hipnotyzującym zakończeniu.

Bardzo doceniam dość enigmatyczny, być może oczywisty, ale za to bardzo mocny finał filmu. Wiem, że nie spodobał się wielu krytykom, ale moim zdaniem w godny sposób zwieńczył fabułę. Co więcej, Dziedzictwo. Hereditary brzmi i wygląda obłędnie dzięki wyjątkowo zręcznym zdjęciom oraz doskonałej reżyserii dźwięku. Aktorzy też zrobili swoje, szczególnie Toni Collette jako pogrążona w żałobie, emocjonalna córka zmarłej kobiety. Następne filmy Ariego Astera nie są już tak dobre, ale trzeba przyznać, że debiut miał świetny!

Reklama

6. Czarownice (1922)

Nie wiem, czy dobrze zrobiłem, że Czarownice Benjamina Christensena znalazły się w tym zestawieniu. Teoretycznie film nie jest horrorem, a raczej czymś w rodzaju protohorroru, który eksploruje kwestię czarownictwa i okultyzmu. To ciekawy temat, a duński reżyser nakręcił jeden z pierwszych paradokumentów, bo film przybiera właśnie taką konwencję.

Czarownice - kadr z filmu

Czarownice dzielą się na cztery segmenty, które składają się łącznie z siedmiu części. W pierwszej z nich reżyser opowiada okultystyczną historię magii (oczywiście częściowo zmyśloną), później natomiast przedstawia legendy związane z diabłem i czarownicami, a także ich wpływ na średniowieczne społeczeństwo. Film kończy się dość ponurą refleksją – czarownictwo to tak naprawdę histeria lub inne choroby psychiczne, które wykorzystywano, żeby prześladować kobiety i wpędzać je w obłęd.

Z dzisiejszej perspektywy Czarownice nie są straszne, ale film wciąż ogląda się ciekawie. Ma on ogromne znaczenie dla historii kina, szczególnie pod kątem przełomowych technik narracyjnych oraz wyjątkowych efektów specjalnych, które w 1922 roku musiały budzić niedowierzanie. Już po latach powstało kilka wersji ścieżki dźwiękowej, a ta w wersji Szwedzkiego Instytutu Filmowego jest absolutnie wybitna. Polecam zobaczyć Czarownice – znajdziecie je za darmo na Youtube. Warto!

5. Szepty (2011)

Sam nie wiem, co mam myśleć o Szeptach. Oglądałem je dwa razy i za każdym razem film zrobił na mnie ogromne wrażenie. To świetny horror, choć wątki kina grozy są tutaj wtórne wobec fabuły oraz psychologii bohaterów, która jest na pierwszym miejscu. Centralnym tematem filmu jest radzenie sobie z traumą oraz, rzecz jasna, romans, choć Nick Murphy eksploruje również inne wątki.

Szepty - kadr z filmu

Florence Cathcart specjalizuje się w demaskowaniu okultystów i innych paranormalnych oszustów. Gdy przybywa do szkoły z internatem dla chłopców na głębokiej, angielskiej prowincji jej niewiara zostaje wystawiona na próbę. Czy miejsce rzeczywiście zostało nawiedzone przez jednego ze zmarłych uczniów? Jak wyjaśnić nadnaturalne zjawiska, które mają miejsce na terenie placówki?

Jak już wspomniałem, Szepty są bardziej dramatem, niż horrorem. A może raczej jest to kino psychologiczne przebrane w kostium kina grozy. Pod tym względem jest bardzo dobrze, ale nie oszukujmy się – stare, angielskie posiadłości to samograj w tym gatunku. Murphy doskonale wykorzystuje otoczenie i rekwizyty, ze szczególnym uwzględnieniem domu dla lalek. Film ma kilka strasznych scen, a fabuła ma ręce i nogi, włącznie z dość kontrowersyjnym, dwuznacznym zakończeniem.

Centralnym tematem filmu jest eksplorowanie traumy oraz lęków, z czym musi sobie poradzić główna bohaterka. Rebecca Hall doskonale poradziła sobie z tą trudną rolą, zresztą dobre występy zaliczyli również Dominic West oraz Imelda Staunton. Co istotne, Szepty są bardzo poruszającym kinem. Fabuła jest naładowana emocjami, które buzują pod uprzejmymi maskami, jakie nakładają na siebie bohaterowie. Może dlatego film aż tak mi się spodobał? Tak czy siak, jest to jeden z najlepszych horrorów psychologicznych, a zarazem najlepszych horrorów o duchach, jakie widziałem.

Reklama

4. Czarne święta (1974)

Czarne święta to ostatni film na tej liście, który zrecenzowałem już na blogu. Tekst o nim napisałem jeszcze w 2019 roku, ale uważam, że wyszedł bardzo dobrze i dzisiaj podpisuję się pod każdym słowem, jakie się w nim znalazło. Bob Clark nakręcił prawdopodobnie najlepszy, a już na pewno najbardziej niepokojący slasher w historii horroru. Ach, nie ma to jak filmy świąteczne!

Czarne święta - kadr z filmu

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Grupa studentek zamierza spędzić je w internacie lub wrócić do siebie. Niestety zaczyna je prześladować seryjny morderca, o którym właściwie niewiele wiadomo. Dzwoni do nich i gada obleśne rzeczy, ale zagrożenie jest dużo poważniejsze, niż to się może wydawać.

Czarne święta to slasher perfekcyjny. Dzięki świetnym ujęciom z pierwszej osoby, misterne budowanej atmosferze oraz ciekawym pomysłom inscenizacyjnym Bob Clark cały czas trzyma widzów w napięci. Fabuła idzie do przodu w dość sprawnym tempie, a nasze bohaterki nie są aż tak głupie, jak większość dziewczyn w horrorach. Co ciekawe, film w ogóle się nie zestarzał. Pomimo relatywnie niewielkiego budżetu wciąż robi ogromne wrażenie, także pod kątem estetycznym.

3. Lśnienie (1980)

Na najniższym miejscu podium umieściłem Lśnienie, czyli wybitną adaptację powieści Stephena Kinga w reżyserii samego Stanleya Kubricka. Kubrick był wybitnym reżyserem, jednym z moich ulubionych. Potrafił wnieść kino gatunkowe na nieznany dotąd poziom. Tak też stało się w przypadku Lśnienia, które może i jest wyjątkowo niewierną adaptacją, ale za to sprawdza się jako straszny, ekstremalnie niepokojący horror.

Lśnienie - kadr z filmu

Jack Torrance dostaje pracę dozorcy w ekskluzywnym hotelu położonym wysoko w górach. Wraz z żoną Wendy oraz synem Dannym przeprowadza się tam na czas zimy. W kompleksie nie będzie nikogo, poza nimi, a wszystkie drogi dojazdowe zasypie śnieg, więc nie będzie się jak dostać na miejsce. Ach, dodajmy jeszcze, że poprzedni dozorca zabił swoją rodzinę i popełnił samobójstwo, a hotel Overlook może być nawiedzony…

Nie za bardzo wiem, co napisać o Lśnieniu. To najbardziej niepokojący film, jaki kiedykolwiek widziałem. Kubrick perfekcyjnie operuje każdym aspektem sztuki filmowej, od zdjęć, przez muzykę, aż po montaż, żeby wydobyć na wierzch skrywane głęboko konflikty. Hotel Overlook, z pozoru zwyczajny budynek, staje się świątynią zła, które zdaje się spoglądać na bohaterów zza każdego zakamarka, z każdych drzwi i okien.

Jack Nicholson zaliczył wybitny występ, chyba każdy zna słynną scenę z siekierą. Równie dobrze zagrała Shelley Duvall, którą Kubrick wyprowadzał z równowagi na planie filmowym i zasadniczo stosował techniki reżyserskie, jakich nikt nie powinien stosować. Cierpienie aktorów widać na ekranie w ramach wykreowanych przez nich postaci, a sam film jest właściwie bezbłędny. Zasłużone trzecie miejsce, a Lśnienie to jeden z najstraszniejszych horrorów, jakie istnieją.

Reklama

2. Egzorcysta (1973)

Po raz pierwszy widziałem Egzorcystę na dużym ekranie, w kinie Cinema City. Zrobił na mnie piorunujące wrażenie i od tamtego czasu jest jednym z moich ulubionych horrorów. William Friedkin nakręcił film szokujący, absolutnie obrazoburczy, który zrewolucjonizował gatunek horroru. Dzisiaj Egzorcysta wciąż straszy, choć może powinienem umieścić go trochę niżej na tej liście…

Egzorcysta - kadr z filmu

Córka znanej, nowojorskiej aktorki zaczyna się dziwnie zachowywać. Lekarze nie wiedzą, co tak naprawdę jej dolega, a dziewczynka przejawia objawy opętania demonicznego. Zrozpaczona matka ucieka się po pomoc do Kościoła katolickiego. Sprawą zajmuje się doświadczony egzorcysta ojciec Merrin, który już wcześniej napotkał na demona zamieszkującego ciało dziecka.

Egzorcysta wyróżnia się mocnymi, obrazoburczymi scenami, które szokują nawet i dzisiaj. Friedkin pojechał po bandzie, ale nie zapomniał też o ciekawej fabule oraz o ciągłym podtrzymywaniu widza w stanie niepokoju. Nadnaturalne zagrożenie czyha na każdym kroku, a nawet najlepsi wojownicy Kościoła katolickiego nie są w stanie sobie z nim poradzić. Dużym plusem filmu, poza świetną rolą Maxa von Sydowa, jest fabuła. Friedkin de facto wymyślił gatunek „horroru o egzorcyzmach”, a do tego pokazał, że można w kreatywny sposób podejść do tematu opętania przez demona.

1. Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii (2015)

Na pierwszym miejscu zestawienia 20 najlepszych horrorów wszech czasów znalazł się jeden z pierwszych posthorrorów, czyli Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii. To zapewne dość kontrowersyjna decyzja, bo na szczycie podium mógł stanąć jakiś znany i doceniany klasyk. Jestem jednak dość młodą osobą i żaden horror z XX wieku nie wywarł na mnie aż tak dużego wrażenia, jak dzieło Roberta Eggersa.

Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii - kadr z filmu

Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii opowiada historię XVII-wiecznej, purytańskiej rodziny, która zostaje wygnana za herezję w głąb lasów Nowej Anglii. Z początku nie jest jeszcze aż tak źle, ale gdy najmłodszy z synów nagle znika, rozpoczyna się konflikt. William i Katherine są wściekli na swoją córkę, Thomasin, w którą wciela się Anya Taylor-Joy. Wkrótce okazuje się, że winę mogą ponosić siły nieczyste, a na wierzch wychodzi religijna dewocja bohaterów.

Eggers nakręcił idealny folk horror. W filmie prawie nie ma jumpscare’ów, a całe napięcie oraz strach wynikają z misternie budowanego klimatu. Fabuła idzie do przodu w wyjątkowo powolnym tempie, a reżyser daje się rozsmakować w mrocznym świecie otaczającym gospodarstwo bohaterów. Film jest właściwie perfekcyjny pod względem zdjęć, muzyki oraz szeroko rozumianej warstwy audiowizualnej. Eggers dopracował każdy kadr, a do tego wyjątkowo wiarygodnie oddał realia historyczne, co widać szczególnie w warstwie językowej.

Co więcej, wątki paranormalne zostały poprowadzone z idealnym wyczuciem, dzięki czemu głównym źródłem napięcia jest fanatyzm religijny bohaterów. Taka decyzja sprawia, że Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii jest momentami wyjątkowo przyziemna, łączy wątki ludowe z mistycyzmem, co daje piorunujący efekt w zakończeniu.


To już koniec! Przygotowanie zestawienia 20 najlepszych horrorów wszech czasów nie było łatwym zadaniem, szczególnie że musiałem wyrzucić z listy co najmniej kilkanaście tytułów, które po prostu powinny się na niej znaleźć. Jeśli twoim zdaniem w zestawieniu brakuje jakiegoś horroru, to koniecznie daj mi o tym znać w komentarzu. Głosy krytyczne są mile widziane!

Reklama

Napisz komentarz

By korzystać ze strony, zaakceptuj ciasteczka. Więcej informacji

Strona korzysta z ciasteczek (głównie Google Analytics) w celu zapewnienia jak najlepszej technicznej jakości usług. Ciasteczka są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania strony, dlatego prosimy cię o zaakceptowanie naszej polityki.

Zamknij